niedziela, 24 lutego 2013

24. Biali.


"Kto się nie zmaga ze sobą, musi walczyć ze światem."


Dominique i Nataniel siedzieli w „słoneczku” i jedli naleśniki. Dominique zamówiła z owocami a Nataniel z czekoladą.
- Mogłabyś mi nie podbierać naleśników Dom ? – Zapytał Nataniel z błyskiem w oku.
- Możesz mieć nadzieję. Nadzieja matką głupich, a każda matka kocha swoje dzieci – Dominique zachichotała i podkradła chłopakowi kolejny kawałek.
- Nie susz tak tych swoich ząbków i zwolnij trochę bo cukrzycy dostaniesz – Dominique powiedziała coś pod nosem, zabierając jeszcze kawałek – Co tam mamroczesz ?
- Mówię do siebie. Musze porozmawiać z kimś inteligentnym.
- Ciebie to uzdrowicielka jednak nie upuściła przy porodzie. Ona walnęła tobą o ścianę – Nataniel pokazał swojej towarzyszce język.
 - Wiesz.. Moja mądrość mnie przeraża, ale twoja głupota to już szczyt. I zostaw moje truskawki !
- To zastaw moją czekoladę !
- Masz humor i wyglądasz jak wampir, który wstał prosto z grobu i stwierdził, że jest martwy – Dominique zjadła chłopakowi ostatni kawałek naleśnika i odsunęła swój talerz jak najdalej się da.
- Ta konwersacja jest poniżej poziomu.
- Żeby być na twoim poziomie, musiałbym wykopać wielki dół i schować się na samym dnie.
- Jaka ty jesteś dowcipna. Mam nadzieję, że głupotą się nie zaraża przez dotyk, bo wszystkie szare komórki mi umrą.
- Za późno – Domi poczuła strumień zimnej wody na swojej głowie.
- Jakby nie patrzeć to ja mam różdżkę rudzielcu..
- Ja ci zaraz dam rudzielca ! – Dominique wywaliła cały talerz naleśników z owocami na chłopaka i wybiegła ze śmiechem z kawiarenki. Bardzo często prowadzili takie rozmowy i rzadko kiedy rudej udawało się wygrać, ale to nic dziwnego.  W końcu to Nataniel dzierżył różdżkę.
***
- Lily nie możesz ! Przecież to twoje urodziny ! – Roxanne, jaki i cały pokój wspólny Gryffindoru chciały zatrzymać rudą. Zorganizowali imprezę niespodziankę, a Lily twierdziła, że ma inne plany.
- Zrozumcie, Ann to puchonka i też ma urodziny. Nie mogę jej zostawić. Ale bawcie się  ! – Alice sceptycznie przyjrzała się dziewczynie. Była wyszykowana jak na imprezę, ładno zielona sukienka, szary sweterek, włosy w lśniących falach i idealny makijaż.
- Kłamie – Szepnęła Alice kiedy dziewczyna zniknęła za portretem a zabawa się rozpoczęła.
- Zauważyłam – Stwierdziła Ana.
- To nasza przyjaciółka ! Musimy się włamać do pokoju wspólnego puchonów ! – Stwierdził Lucas.
Całą szóstką, bo cudem wyciągnęli Michaela, ruszyli. Gdy doszli na miejsce, dowiedzieli się, że nikt nie wchodził do tego pokoju od co najmniej dwóch godzin. Nieszczęśliwi wrócili do PW Gryffindoru i rozeszli się do dormitoriów. Nie mieli ochoty na zabawę.
- Nie wiem jak wy ale ja rzucam kameleona i wybadam kiedy wróci ! – Anastasia ubrana w piżamę w kotki, zasłoniła kotary swojego łóżka i rzuciła na siebie trzy zaklęcia. Zrobiła to niewerbalnie więc dziewczyny patrzyły tam, gdzie przed chwilą stała.
- Ja też chcę ! Rzucisz na mnie te zaklęcia ? – Zapytała szybko Roxy i po chwili jej też nie było widać.
- No to zarywamy nockę ! – Rzuciła wesoło Alice i niewidzialna usiadła na sofie-parapecie. Z kolei Ana i Roxy usiadły razem w rogu na kanapie i plotkowały cicho. Niewiele osób wie, ale dziewczyny przerobiły swoje dormitorium. Po pierwsze powiększyły je dwa razy, potem ustawiły na podwyższeniu łóżka. Stały blisko siebie więc nie zajmowały dużo miejsca. Potem przerobiły dwa parapety na wygodne kanapy przy oknach. Znalazły podłączenie do magicznego systemu dymnego i wyczarowały kominek. Wokoło niego ustawiły kilka foteli i kanap, oraz mały stolik. Pod drugą ścianą stała podwójna toaletka z wygodnymi fotelami i mnóstwem kosmetyków. W rogu wisiały cztery bujane fotele. Był to krzyk mody w czarodziejskiej społeczności. Na podłodze, leżały  perskie dywany, a wielkie biurko do odrabiania zadań było zawalone gazetami dla młodych czarownic.
Dziewczyny cierpliwie czekały i dopiero koło pierwszej w nocy do pokoju weszła cicho Lily. Pierwszym co zrobiła było wyciszenie łóżek swoich współlokatorek, potem usiadła na jednym z dywanów i zaczęła głęboko oddychać. Dziewczyny zobaczyły, że ma rozmazany makijaż i porwaną sukienkę. Roxy chciała się ujawnić ale Ana ją powstrzymała. Ruda uspokajała się jakiś czas, a później podeszła do toaletki i wyjęła maść na siniaki Roxanne. Brunetka grała w drużynie domu jako ścigająca i niejednokrotnie potrzebowała tego specyfiku.
Tymczasem Lily zdjęła sweterek i dziewczyny mogły zobaczyć, czerwone ślady rąk na bladych ramionach przyjaciółki. Dziewczyna z cichym westchnieniem posmarowała policzek, szyję, ramiona i jedną nogę a potem odstawiła maść. Szybko wytarła rozmazany makijaż i różdżką zmieniła strój na piżamę a potem poszła spać. Anastasia zdjęła zaklęcia ze zszokowanych dziewczyn i również zszokowana położyła się na łóżku.
Po zarwanej nocy dziewczyny siedziały na śniadaniu. Lilyanne znowu gdzieś znikła a dziewczyny podzieliły się tym co widziały razem z chłopakami. Dyskutowali o tym, kiedy podeszła do nich Vivienne, była to ich dobra koleżanka. Była Krukonką i to na tym samym roku. Wcisnęła się między dziewczyny i zaczęła mówić
- Wiecie, dzisiaj szłam z Alanem na śniadanie i natknęliśmy się na Lilkę. Wyglądała jakby płakała i była w kiepskim stanie. Pytałam co się stało, to stwierdziła, że nie mój zakichany interes i gdzieś pobiegła, ja nie wiem co się z nią dzieje.
- Mu same nie wiemy.
- Słuchajcie ! – Do miejsca gdzie siedzieli podszedł James a za nim jak cień ciągnął się jego i Lily brat, Albus – Albusik twierdzi, że w jego zacnym Hufflepuffie nie ma żadnej Ann.
- Witam Gryfoniaków – Kolejnym gościem przy ich stole okazał się Malfoy i jego świta – Mamy ciekawe informacje o waszej przyjaciółeczce..
- A tłumacząc na ludzki język, martwimy się o waszego rudzielca – Stwierdziła dziewczyna za nim. W jej głosie wcale nie było wyższości, co było lekko dziwne. W końcu odwieczne wojny między tymi dwoma domami były szeroko znane. W pewnym momencie w głowie Michaela zaświtał pomysł.
- Słuchajcie ! – Rzucił zaklęcie, żeby tylko oni słyszeli co mówi – Zbierzcie ze swoich domów zaufane osoby od piątej klasy wzwyż, chodzi o takie, które chcą walczyć przeciwko temu psycholowi, a nie ufają ministerstwu. Spójrzcie.
Na stole wylądowała gazeta z obszerną listą nazwisk ludzi, którzy zginęli w minionym tygodniu i z małą notką, że każdy kto ukończył piętnaście lat może używać magii poza Hogwartem i w razie zagrożenia teleportować się. A licencję można zdawać w wieku szesnastu lat i będą z tego kursy.
- Zbierzcie ludzi i bądźcie dzisiaj w pokoju życzeń o 16. Każdy wie gdzie to jest, ja muszę coś załatwić. Po spotkaniu zajmiemy się sprawą Lily. Jakby co to bolała mnie głowa i jestem u szkolnej uzdrowicielki !
Michael zostawił zdziwionych kolegów i koleżanki i pobiegł w stronę lochów, szybko rzucił na siebie zaklęcie kameleona i błądził ciemnymi korytarzami. Gdy dotarł do portretu człowieka o ziemistej skórze i czarnych tłustych włosach, zdjął z siebie zaklęcie i odchrząknął.
- Jak mogą tak traktować bohatera wojennego ? Gdyby nie pan, to jasna strona mogłaby sobie już dawno gnić w ziemi.
- Co ty możesz o tym wiedzieć smarkaczu ? – Severus Snape wydawał się jednak zaintrygowany.
- Czy „Z Voldemortem przez wojnę” mówi coś panu, w sumie niezłe ziółko z pana było za czasów pierwszej wojny. W każdym razie mamy kolejną, o czym pan pewnie wie.
- Nie interesuje mnie to. A gdybyś się przyłożył do czytania półgłówku, to drżałbyś na samą myśl o mnie.
- Widzi pan, wiem o panu wiele, był pan wspaniałą osobą. Ale jedno nas łączy. Pana Lily zginęła a moja Dominique zaginęła lub zginęła – Widząc zainteresowanie portretu opowiedział cała historię.
- I tak nie wiem po co tu przyszedłeś, co ja mogę zrobić ?
- Jest pan jedynym portretem któremu możemy zaufać.
- Nikt cię nie nauczył, że nienależny ufać podwójnym szpiegom ? – Zironizował legendarny postrach Hogwartu.
- Będzie pan strzegł wejścia do kwatery głównej lepszego zakonu feniksa, któremu zmienimy nazwę i wszystko inne ?
- Mam dwa warunki. Pierwszy, ukradniecie z gabinetu dyrektora mój obraz, nie chcę i nie zasługuje by tam wisieć. A potem powiesicie go w kwaterze i będę wam doradzał. Pasuje ?
- Oczywiście.
Mike modlił się, żeby nikogo nie było na korytarzach. Gdy niezauważony dobiegł na siódme piętro osunął się po ścianie i odetchnął.
- Słaby czas i kondycja –Stwierdził Portret-  Wieszaj mnie już.
Chłopak bez słowa zniszczył łąkę, która została tam powieszona i zawiesił mistrza eliksirów.
- Dzisiaj pierwsze spotkanie. Jak ich sprawdzę, to przyprowadzę tutaj. Mam nadzieję, że zapamięta pan wszystkich i obejdzie się bez głupich haseł.
- Wątpisz we mnie bachorze ? Teraz.. miłego włamania.. I użyj magicznej listy.
- Dziękuję panu.
Michael z nałożonym zaklęciem kameleona przechodził obok gabinetu dyrektora kiedy ten wybiegł i popędził w stronę wierzy astronomicznej. Mike widząc otwartą drogę do gabinetu skorzystał z okazji i wbiegł. Chociaż miał na sobie zaklęcie, to był pewien, że jeden siwobrody dyrektor wodził za nim wzrokiem. Szybko chwycił portret Severusa i zdziwiony swoim szczęściem popędził na siódme piętro.
- Miałem nadzieję, że skorzystasz z okazji. Właź.
Chłopak zawiesił w Sali konferencyjnej portret, pożegnał się grzecznie i poszedł przygotować magiczną listę i łańcuszki, które krążyły w jego głowie już kilka miesięcy.  
Chwilę przed 16 do pokoju życzeń zaczęli schodzić ludzie. Pierwsi byli bliźniacy, za nimi przyszły jakieś Krukonki z Viv. Gdy wszyscy już przyszli i posiadali lub stali na środek wyszedł Michael. Skupił się i obok niego pojawił się stolik z piórem i kartką.
- Cześć wszystkim. Jesteście tu, ponieważ chcecie walczyć z Czarnym Lordem, prawda ? – Widząc potakujące gesty kontynuował – Jak zauważyliście są tutaj ludzie ze wszystkich domów. To dobrze, ponieważ przyda nam się ta sławna odwaga Gryfonów, spryt Ślizgonów, mądrość Krukonów i lojalność Puchonów. Ale nie chodzi tu o podziały na domy, musimy stać się jednością. Od razu powiem wam, co was czeka, jeszcze możecie wyjść. Czy jesteście gotowi na narażanie życia ? Na zaniedbywanie szkolnych obowiązków. Kłamanie, by nas nie wydać. Zjednoczenie się. Na walkę twarzą w twarz z wrogiem ?
Ludzie patrzyli po sobie, ale z każdą wymienioną rzeczą na ich twarzach pojawiała się zaciętość.
- Dobrze. Niech teraz każdy, samodzielnie lub w grupkach podejdzie, wpisze się na tą listę i najlepiej się przedstawi lub powie coś o sobie. Ja jestem Michael Parret, Gryfon z piątego  rocznika.
Wpisał się i za nim podeszli bliźniacy.
- Ja jestem Lucas Lons, a to jest Matthew Lons, dom i wiek tak jak Mike – Wpisali się i usiedli.
- Roxanne Weasley, Lilyanne Potter, Alice Carot, Anastasia Longbottom. Piąty rocznik, Gryfonki – Roxy szybko przedstawiła siebie i swoje przyjaciółki.
- Scorpius Malfoy, Tony Nott, Kathy Volen, Eric Dowes, Ślizgoni i Ślizgonka, rocznik szósty – Blondyn o szarych oczach przedstawił siebie, Bruneta o piwnych oczach i ciemnej karnacji, Śliczną brunetkę z nogami do nieba i błękitnymi oczami oraz bladego chłopaka o szaro-srebrnych włosach i czarnych oczach.
- Elizabeth Candes i Becky Moraus, dom i wiek tak jak poprzednicy – Dwie dziewczyny o brązowych włosach wyszły na środek. Elizabeth z dużymi brązowymi oczami i Becky z mniejszymi ale zielonymi.
- Connie Malfoy, Vivienne Callis, Niklaus Wood i Nathan Weels. Krukoni, rocznik piąty – Drobna, pewna siebie blondynka z włosami do ziemi i wielkimi błękitnymi oczami pierwsza podpisała listę, po niej podeszła Viv czyli czarnowłosa, brązowooka wysoka dziewczyna oraz brązowowłosy chłopak z orzechowymi oczami i  zielonooki blondyn.
- Hugo Weasley, Connor Creevey i Ashley Thomas. Puchoni, rocznik piąty – Rudowłosy chłopak, ciemny blondyn z piwnymi oczami i mysia blondynka o wielkich zielonych oczach szybko podpisali listę.
Potem podeszła duża grupa Puchonów, Dziewczyna, brunetka z szarymi oczami, brunet z czarnymi oczami, który wyglądał groźnie, brązowooki chłopak z dużymi oczami koloru avady i blondyn o zielono-szarych oczach. Wszyscy wyglądali na zdeterminowanych. Podpisali listę i odwrócili się do reszty – Eleanor Hills, George Volen, Albus Potter i Ethan Feelish. Puchoni, rocznik szósty – brunetka walnęła lekko w ramię bruneta – I Puchonka. Od kiedy Puchonki są takie agresywne ? – To rozładowało atmosferę i wszyscy zaczęli chichotać i szeptać między sobą.
- Czas na Gryfonów. Dokładniej rocznik siódmy  – Na środek wyszła czwórka chłopaków i dziewczyna. Tak jak siostra była brunetką z szarymi oczami. A kolei Fred podobnie jak Luke byli rudzi, pierwszy z orzechowymi oczami jak James i Cameron, a drugi z błękitnymi. James z czarnymi rozczochranymi włosami a  Cameron z brązowymi  – Równie agresywna jak siostra Judith Hills. Luke Modern, James Potter, Fred Weasley i Cameron Wood !
- Rosanne Wealsey i Melanie Smith, Szósto- roczne Gryfonki !
- Po prostu Rose – Mruknęła dziewczyna  z dużymi brązowymi oczami i burzą rudych włosów.
- Szczegół – Ciemna Blondynka z Granatowymi oczami pociągnęła rudą powrotem na miejsca.
- Szósty rocznik. Krukoni. Melody  Weels, Isabelle Weels i Caleb McLaggen – Dwie identyczne dziewczyny podeszły do listy a za nimi z szerokim uśmiechem poszedł brunet o niebieskich oczach. Dziewczyny miały nienaganne sylwetki, długie czarne włosy i czarne oczy, obie tak jak chłopak były blade, można by ich wziąć za jakąś sektę.
- I na koniec najlepsze ! Hope Marissial i Maxxie Smith ! Ślizgoni z piątego roku – Blondynka z morskimi oczami i wysoki brunet jako ostatni podpisali listę.
Po podliczeniu wyszło łącznie 37 osób. 8 Ślizgonów, 7 Krukonów, 8 Puchonów i 14 Gryfonów.
- Przepraszam was, ale muszę to zrobić – Michael stuknął różdżką w listę i wszystkie nazwiska zabarwiły się na zielono, odetchnął z ulgą i uśmiechnął się – Teraz zapraszam do naszej kwatery głównej !
Wszyscy ostrożnie wyszli z Pokoju Życzeń i przeszli kawałek do portretu Snape’a. Poznajcie Profesora, pewnie wielu zna go z opowieści, bo oczywiście na Historii Magii jest to temat tabu. W każdym razie profesor będzie wpuszczał jedynie nas, nikogo innego – Portret uchylił się i weszli do byłych kwater Anastasii, Michael zaprowadził ich do sali narad, jak ją nazywał. Było to wielkie pomieszczenie z wielkim stołem.
- Pierwsza rzecz.. To nazwa, musimy się jakoś nazywać. Pomysły ? – Michael stanął u szczytu stołu.
- Ślizgoni i reszta – Zaśmiał się Malfoy.
- Gryfoni i reszta – Dopowiedział Fred.
- A może Biali, stowarzyszenie białych i tyle. W końcu walczymy z CZARNYM panem, więc biali będzie ok – Zaproponowała Connie.
- Dziewczyna dobrze mówi. Nawet jak wam się wymsknie, to możecie łatwo skłamać – Rozległ się głos z Portretu.
- Więc BIALI. Kolejna sprawa to – Mike płożył na stole mały kufer i wyjął jeden srebrny łańcuszek z zawieszką – lwem. Założył go na szyję i potarł, w jednej chwili stał się niewidzialny a po chwili pojawił się znowu tylko trochę dalej. Znowu potarł i wisiał przy suficie, gdzie przyczepiła się zawieszka – Lucas, rzuć we mnie jakimś zaklęciem – polecił, gdy stał już pewnie na ziemi. Luc wykonał polecenie, a zaklęcie odbiło się – Ten łańcuszek ma jeszcze funkcję świstoklika i można w nim schować zmniejszoną zapasową różdżkę. Działa na zasadzie myśl-dotyk. Myślcie.. Chce byś niewidzialny i pocieracie zawieszkę.
- Czemu są z lwem ? – Zapytała Kathy.
- Są we wszystkich wzorach i można sprawić, żeby były niewidzialne. Więc nie będzie problemu – Chwilę później wszyscy mieli na szyjach odpowiadające ich domom naszyjniki – Jest jeszcze najważniejsza opcja. Przekazywanie wiadomości – Potarł i powiedział „Pasują wam łańcuszki, biali ?” i każdego łańcuszek rozgrzał się – Możecie odsłuchać wiadomość normalnie, lub przybliżyć do ucha, żeby nikt inny jej nie usłyszał. Używajcie ich w razie niebezpieczeństwa. Będziemy się przez nie też komunikować co do dat spotkań. Ach.. Można wysyłać wiadomość tylko do jednej osoby, do kilku, lub do wszystkich. Teraz proszę Anastasię, żeby omówiła inne metody nauki animagii i rozdzieliła pomieszczenia do renowacji.
- Jak pewnie wiecie, czarodzieje próbują się zmienić nie wiedząc, lub tylko domyślając się w jakie zwierze będą się zmieniać. Jeśli jednak to wiemy, to nauka jest banalnie prosta i krótka, aczkolwiek niebezpieczna. Możecie teraz spróbować. Wymieniajcie wszystkie znane sobie zwierzęta, wyobrażając sobie swoje zwierzęce ja. Jeśli poczujecie coś takiego jak przy wybieraniu różdżki to znaczy, że to wasze zwierze, jeśli go nie znajdziecie, to będzie wam potrzebny ten eliksir, ale mamy go tylko dziesięć fiolek. Spróbujcie.
Słychać było nazwy różnych zwierząt i czasem okrzyki radości lub jęki zawodu. Po jakiejś godzinie 29 osób już wiedziało a 8 nie, wypiły eliksir i na ich twarzach pojawiło się zdziwienie a potem radość.
- Skoro tak to zajmiemy się tym na następnym spotkaniu, na razie oswójcie się z nimi.
- Czy animagia nie jest nielegalna, w każdym razie bez nadzoru ? – Zapytała Molly.
- Wszystko co tu robimy jest nielegalne. W każdym razie jeśli chodzi o pomieszczenia to znajduje się tu Sypialnia, sala zebrań, czyli to gdzie jesteśmy, biblioteka, salon, pokój treningowy, wielka łazienka i coś na kształt łąki do medytacji i wyciszenia, są też jedne zamknięte drzwi, ale nie wiem co za nimi jest. Większość pomieszczeń jest brudna i trochę starodawna więc podzielmy się tak. Sypialnią i toaletą – zajmą się siódme roczniki. Łąką i pokojem treningowym – szóste roczniki. Salą zebrań, biblioteką i salonem – piąte roczniki. Zależy mi na tym, żeby w sypialni dorobić więcej łóżek. A i czas pływnie tu dwa razy wolniej. Jak któraś grupa skończy, niech się zajmie fontanną lub kończy na dzisiaj. Do góry głowy ! To w końcu nasza kwatera !
===
Eee.. Trochę długi. Jak chcecie krótsze to piszcie, a jak takie to.. też piszcie O_O 

5 komentarzy:

  1. Rozdział takiej długości może być :p
    .. i trutututut pisz kolejny ;p

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja lubie dlugie rozdzialy a pozatym to swieeetny rozdzal :D pisz dalej

    OdpowiedzUsuń
  3. Eee taki jest idealny i ani mi się waż skracać : *** czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  4. Na http://stowarzyszenie-mp.blogspot.com/ pojawił się news.
    Zapraszam, Zusan
    PS Nie znalazłam Spamownika, jeśli istnieje - przepraszam.

    OdpowiedzUsuń
  5. wspaniały blog!
    zapraszam serdecznie do mnie :D
    http://mybooksmylife.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń