"Przyjaźń jest niewątpliwie najskuteczniejszym lekiem na cierpienia zawiedzonej miłości. "
Dominique
siedziała po turecku w swoim pokoju i starała się skupić. Wokoło porozrzucane
były notatki, połamane pióra i księgi.
- Jesteś
pewna, że chcesz to zrobić ? – Poczuła na karku gorąca powietrze i podskoczyła.
- Miałeś
mnie nie straszyć Nat..
- Ja wcale
się nie skradałem Dom..
- Nataniel !
- Dominique
!
- Muszę się
skupić. Wiesz, że to moja jedyna nadzieja – Dziewczyna była już tu kilka
tygodni, w każdym razie przytomna była kilka tygodni. Ciężko było znaleźć Dominique i Nataniela
oddzielnie ale dziewczyna ciągle obwiniała się o wiele rzeczy i nie mogła
poradzić sobie z przeszłością.
- Chcesz to
zrobić ? Wiesz, że uciekanie od przeszłości sprawia, że wraca ze zdwojoną siłą.
A to niebezpieczna magia.
- Przemyślę
to. Mógłbyś przynieść nam obiad ze słoneczka ? – Dziewczyna uśmiechnęła się
słodko – Zdam się na ciebie.
- Co ty ze
mną robisz, a myślałem, że rude nie są wredne - Chłopak westchnął teatralnie i
uniknął lecącej księgi, pokazał rudej język i wyszedł.
Dziewczyna
szybko oczyściła umysł i skupiła się, w myślach utworzyła masywny kufer
dokładnie dobierała wspomnienia i zamykała je w kufrze, w wyniku czego usunęła
z pamięci prawie całe życie, zostawiła tylko suche informacje i zarys faktów.
Potem skupiła się na słowie „Morticia” było to pierwsze imię Mony ale ona
używała drugiego. Miała pewność, że nikt w jej towarzystwie go nie użyje, sama
poznała je przypadkiem. Gdy jej mentalny kufer zatrzasnął się dziewczyna poczuła
rozdzierający ból głowy, jak przy dziesięciu cruciatusach. Łzy napłynęły jej do
oczu i musiała zgryźć wargę do krwi żeby nie krzyczeć. Po kilku minutach
straciła przytomność.
Właśnie ten
moment żeby wrócić wybrał sobie Nataniel. Gdy tylko zobaczył zakrwawioną, bladą
i nie ruszającą się dziewczynę zaczął wołać Monę, kobieta wpadła do pokoju i
zaczęła jeździć różdżką nad ciałem dziewczyny, oświetlając je złocistym
blaskiem.
- Jestem z
niej dumna. Udało jej się, jest wyczerpana, będzie spała kilka dni.
- Miała
poczekać, wiedziała, ze to cholernie niebezpieczne..
- Nataniel,
język..
- Nienawidzę
jej ! – Wyszedł trzaskając drzwiami. Mona westchnęła i rzuciła jeszcze jedno
spojrzenie dla rudej, wiedziała czemu ta dziewczyna to zrobiła. Wiedziała też,
że między tą dwójką coś się dzieje, wiedziała też, że było to bardzo delikatne.
Bała się, że właśnie to zniszczyli. Dziewczyna miała kilka blizn na twarzy ale
jeszcze więcej na reszcie ciała, bez wątpienia była bardzo śliczna. Mona
westchnęła, widziała, że dziewczyna usunęła z pokoju i ubikacji wszystkie
lustra, najprawdopodobniej nawet nie widziała większości swoich blizn, do tego
ta mentalna ucieczka i przełamanie różdżki. Chciała potrząsnąć tą dziewczyną i
powiedzieć, że to na nic ale nie chciała jej niszczyć. W pewnym momencie
dziewczyna zaczęła się rzucać po łóżku, Mona wyszła z pokoju, a gdy tylko to
zrobiła Nataniel podszedł do dziewczyny i położył się obok.
- Będzie
dobrze ruda – Pogłaskał dziewczynę po policzku i jedna samotna łza spłynęła po
jego policzku.
***
Michael
biegł właśnie do dormitorium dziewczyn, wiedział, że powinien być na rozmowie z
myśl uzdrowicielem ale to co znalazł w bibliotece było przełomem. Szybo rzucił
zaklęcie na schody i wpadł do pokoju. Czuł się już znacznie lepiej niż kilka
tygodni temu, te rozmowy z uzdrowicielem tylko go męczyły. Wydał z siebie
okrzyk radości kiedy zobaczył pusty pokój, w ramie smacznie spała sobie
Anastasia.
- Ana !
Zbudź się !
- Nie męcz
mnie Mike, spałam – Dziewczyny powiesiły jej portret z pokoju w efekcie czego
Anastasia nauczyła się wiele o współczesności. Czasem używały też jej starych
komnat, jak miały za mało czasu.
- Chcesz
wyjść z tego obrazu czy nie ?
- Oczywiście
– Oczy blondynki zaświeciły się.
- Pamiętasz
klątwę jaką Salazar cie potraktował. Inkantację i ruch różdżką ?
- Intra se esse poena carceris dolore magna
saeculorum ( z łac. Karą jej będzie w ramach uwięzienie, przez wieki
wielkie cierpienie ) a ruch taki –Dziewczyna wykonała palcem ruch jakby malując
w powietrzu znak nieskończoności.
Michael
zapisał to na kartce i chwilę coś skrzętnie przepisywał apotem spytał:
- W którym
miejscu i w którą stronę uczynił znak ?
- Od środka
w lewo i w górę..
- Czyli w
prawo i w dół – Skończył notować a do dormitorium wpadły dziewczyny.
- Michael,
miałeś być na spotkaniu z myśl uzdrowicielem a nie bombardować Anę pytaniami z
numerologii..
- Siądźcie
sobie i bądźcie cicho, albo najlepiej wyjdźcie – Powiedział Mike zimnym głosem.
Nie było to nic nowego, ponieważ od czasu próby samobójczej strasznie zamknął
się w sobie. Do tego nasilające się porwania i ataki czarnego lorda, dobijały
wszystkich obywateli.
- Ale Mike..
- To się
ociera o czarną magię, jeden zły ruch i ja nie żyję, Ana nie żyje i wy nie
żyjecie. Dla mnie to na rękę ale na was
mi zależy więc cicho ! – Odetchnął głęboko i wyciągnął przed siebie różdżkę,
ruszył nadgarstkiem w dół i zaczął czytać z kartki– muroluceas angam erolod sirecrac aneop esse es artni.
Gdy tylko
skończył ostanie słowa z inkantacji złoty promień wystrzelił z jego różdżki i
uderzył w obraz. Usłyszeli krzyk i po chwili przez zaskoczonymi dziewczynami
leżała Ana i obok niej Michael. Chłopak wstał i podał dłoń dla lekko nieobecnej
Anastasii.
- No nie
udało się – Widząc nierozumiejące spojrzenia koleżanek wyjaśnił – Umrzeć na
wskutek pomyłki. A teraz mamy trochę pracy, znaczy wy macie. Zostawiam wam Anę,
pomórzcie jej się wbić w jakieś ciuchy z tych czasów a ja skoczę do Jeroma i
wyjaśnię mu sytuację, przyjdźcie do jego gabinetu.
Dziewczyny od razu wzięły się do pracy, Roxy zmierzyła
dziewczynę i uznając, że najbardziej podobny rozmiar ma właśnie ona, poszła
skompletować jaj ubrania, Ali poleciała przygotować dziewczynie kąpiel, a Lily rozplątywała jej ciasny kok. Miała
długie blond włosy do pasa, które lekko się kręciły. duże jasno zielone oczy i niewielkie ale pełne
malinowe usta.
- Ale ty
jesteś podobna do Alice, za to figurę masz nienaganną jak Roxy i odmieniona
Do.. Domi.
- Dalej nic
nie wiadomo ? – Zasmuciła się blondynka, która ciągle wszystkiego dotykała i
była oszołomiona.
- Nie.. A
teraz leć się kąpać, Ali ci wszystko wytłumaczy – Zaśmiała się Lily. Po
stosunkowo niedługim czasie blondynka wyszła z mokrymi włosami.
- Nie mam
różdżki- Wyjaśniła. Roxy wysuszyła jej włosy i dała nową bieliznę i ubrania. Gdy
tylko wróciła ubrana w rurki i zieloną bluzkę dziewczyny zgodnie stwierdziły,
że jest śliczna. Rzuciły na nią zaklęcie kameleona i pospieszyły do gabinetu
Jeroma. Na miejscu czekał na nich Neville, Luna i ich dzieci.
- Będą wam
towarzyszyć na zakupach dla panny.. Anastasii. Trzeba zmienić ci nazwisko i
wybrać tymczasowych opiekunów.
- My możemy,
to nie problem. Po prostu jutro pójdziemy z nią do ministerstwa. Chyba, że nie
chce.. – Neville zarumienił się. A potem wymienił uśmiechy z Luną.
-
Oczywiście, że bym chciała.. Ale nie będziecie się mnie wstydzić.. ?
-
Oczywiście, że nie kochana. Jesteś do mnie nawet podobna, tylko przez to nargle
mogą się ciebie czepiać- Powiedziała nieprzytomnym głosem Luna.
- A więc
załatwione – Ucieszył się Neville – To są nasze dzieci i przy okazji niedługo
twoje rodzeństwo. Dominic i Alyssa.
Dwójka
dzieci wyglądających na jakieś cztery – pięć lat pomachało do dziewczyny. Mała
brunetka była lekko pulchna, z brązowymi lekko zamglonymi oczami, uśmiechała
się szeroko i sprawiała wrażenie jakby nie mogła ustać w miejscu. A obok
chłopiec, wyższy i szczuplejszy, z blond włosami, miał rozmarzony wzrok i był
spokojny.
- Ja.. Ja
dziękuję wam..- W oczach Blondynki zalśniły łzy.
Teraz
uważajcie.. W popiele mogą być porpielki oczne, strasznie szczypią oczy a ty
kochanie - Tu zwróciła się do Any – Uważaj na nargle. Chociaż myślę, że jesteś
bardziej w typie okropieńków, one są okropne, małe wredne i plączą wszystko, włosy..
język..
Wszyscy
patrzyli w rozbawieniu na kazanie blondynki, potem weszła do kominka i
przeniosła się a za nią cała reszta. Dziewczyny biegały od sklepu do sklepu, tu
kupując różdżkę, tu książki, tu szaty. Po godzinie Michael miał dość i podszedł
do swojego profesora, który siedział w małej kawiarence i popijał kawę.
- Wolne ?
Eee.. Panie profesorze.
-
Oczywiście, mów mi Neville. Tylko nie na lekcjach, bo i tak mam mało szacunku.
- Wcale nie
pr… Neville. Tez się już zmęczyłeś ? – Zapytał chłopak i spojrzał w szarawe
niebo.
- Tak. Niestety
to nie koniec.
- Prof.. Ech
no.. Neville.. Powiedz mi czy przy pierwszej wojnie też tak było ? Widzę, że na
pokątnej jest inaczej, ciszej, mniej ludzi. Cmentarze są powiększane, w
ministerstwie panika..
- Było gorzej,
na tej wojnie też będzie. Tak mi was żal.. Będziecie musieli nieść piętno
wojny. Powinniście być szczęśliwi !
- Wy nie
byliście, jak my możemy ? – Chłopak wyglądał na zasmuconego – A najgorsze jest
to przez co przeszła, lub musiał przechodzić Dominique.
- Kochasz
ją. Widziałem, że nawet nie spojrzałeś na Anę, a jest piękna dziewczyną –
Neville przyjrzał się chłopakowi uważnie.
- Całym
sercem, podobno się zmieniła a ja nawet jej nie widziałem – W oczach blondyna
pojawiły się łzy.
- Byłem na wigilii
, ty naprawdę nie widziałeś jej odmienionej i tak ja kochasz ? Pokażę ci coś –
Nev wziął kartę dań i stuknął w nią różdżką, już po chwili była całkowicie
biała, potem wyjął z głowy nic wspomnień i położył na białej karcie – To mój
nowy sposób, lepiej, żeby nikt go nie znał – Podał chłopakowi kartę.
Michael
oglądał w zdumieniu jak Dominique się zmieniła, była piękniejsza ale też
smutna. Nie było w niej tej dawnej radości. Witała się ze wszystkimi,
wymieniała uprzejmości i promieniowała pięknem. Gdy wspomnienie się skończyło
spojrzał ze smutkiem na swojego profesora.
- Później
już poszliśmy. Bo Alyssa była śpiąca, zresztą Nick nie był lepszy.
- Dziękuję.
Ale już chyba idziemy – Wskazał na dziewczyny zmierzające do gospody z
kominkiem.
- Chodźmy i
trzymaj się Michaelu.
***
Obudziła się
z bolącą głową ale czuła obok siebie dziwne ciepło. Spojrzała w bok i zobaczyła
Nataniela, na jej ustach pojawił się uśmiech. Pogładziła chłopaka po policzku i
spojrzała na zegarek. Była 4 nad ranem więc nic dziwnego, że spał. Zawsze spali
razem, bo przy nim ruda nie miała koszmarów. Nie wiedziała jak kiedyś radziła
sobie bez niego, wytężyła umysł ale na nic. Spokojnie przypominała sobie
zastosowania smoczej krwi ale nie przeszłość. Potem przyszło zrozumienie, udało
jej się ! Uśmiechnęła się szeroko i delikatnie wyplątała z pościeli, zarzuciła
na siebie perłowy szlafrok i wyszła z pokoju. Powoli szła przez śpiące miasto i
myślała, jakby ktoś ją zobaczył pewnie dostałby zawału. Usiadła na wzgórzu i
oglądała wschodzące słońce.
- Czemu to
zrobiłaś ?! Po co to zrobiłaś ? Miałaś na mnie poczekać ale oczywiście musiałaś
być mądrzejsza ! A ja ci ufałem. Nie wiem.. Myślałem, że coś dla ciebie znaczę.
Ale się myliłem – Zimny głos Nataniela podziałał na nią mrożąco. Dopiero teraz
poczuła chłód poranka i zadrżała.
- Musiałam.
Nie zrozumiesz tego.
- Chciałbym
zrozumieć – Chłopak usiadł obok dziewczyny i schował twarz w dłoniach.
- Nie
musisz, teraz już wszystko będzie dobrze – Dominique złapała jego ręce i odciągnęła
od jego twarzy, a potem się zaczęła się bawić palcami jednej z jego dłoni.
- A
spróbowałoby być inaczej.. ruda – Chłopak uśmiechnął się łobuzersko i cmoknął
dziewczynę „niefortunnie” trafiając w usta.
- Ja co
zaraz dam pięknisiu ! - Dziewczyna ze śmiechem zaczęła szukać swojej różdżkę,
ale po chwili doszło do niej, że jest na straconej pozycji – Nie zrobisz tego.
- Aquamenti
! – Dziewczynę oblał strumień wody.
- Ja cię normalnie zaduszę ! Zajem ! Naślę sklątki ! Zakopie w ogródku ! Wykopię ! Wskrzeszę ! Uduszę
! Poćwiartuje ! I znów zabiję !
- Ej rudaa..
to dużo pracy.. – Chłopak ze śmiechem skończył oblewać dziewczynę wodą. Domi w
akcie zemsty przytuliła się do niego, żeby go zmoczyć. Zdziwiony Nataniel poleciał
w tył i razem z rudowłosą leżał na ziemi. Przyjrzał się dziewczynie była mokra,
potargana, cała w ziemi i błocie, ale dla niego była piękna. Nachylił się, żeby
ją ponownie pocałować ale wyrwała mu się.
- Jestem
pracowita – powiedziała z diabolicznym uśmieszkiem i uciekła do miasteczka.
***
Jeśli czytasz to napisz "czytam" :> Proszę was.
***
Jeśli czytasz to napisz "czytam" :> Proszę was.
Ale ona kiedyś wróci do Mike? :c
OdpowiedzUsuńŻal mi tego chłopaka .. on tak ją kocha <3333333
czytam! <3
OdpowiedzUsuńCzytam i czekam na następny <3
OdpowiedzUsuńTrochę rozumiem Domi, ale mam nadzieję, że jednak wróci do rodziny i Michaela ;*
Czytam czytam :) rozdzial swietny tylko na koncu pomylilas sie i zamiast Nathaniel napisalas Mike :) a tak to wszystko w porzadku oprócz kilku literoowek ale i tak cie kocham :***
OdpowiedzUsuńCzytam
OdpowiedzUsuńczytam! :) genialny rozdział!! :>
OdpowiedzUsuń