piątek, 25 stycznia 2013

20. Odwaga by cierpieć, by umrzeć ?


Cierpienie wymaga więcej odwagi, niż śmierć.

 – Napoleon Bonaparte



Dominique obudziło coś mokrego na twarzy, z barku chęci i siły nie otwierała oczu, im bardziej była rozbudzona, tym bardziej wszystko ją bolało. Ostatnio była przytomna kiedy odnosili ją do lochów po szóstej „zabawie” tego szaleńca, dokładnie postarali się o to, żeby dotrwała do końca każdej z nich, po tym jak zemdlała na pierwszej. Dziewczyna była wykończona fizycznie i psychicznie, nie raz myślała, żeby po prostu się złamać i poddać. Przecież to nie byłoby straszne, może od razu nie musiałaby mordować, a może nawet miałaby szansę pomóc komuś. Jej przemyślenia przerwało ponowne pojawienie się czegoś mokrego na czole. W pierwszej chwili pomyślała, że to krew. Ale krew była gęsta i gorąca, a to było zimne i w sumie przyjemnie łagodziło nasilający się ból głowy. Ruda niepewnie otworzyła oczy i zobaczyła zarys twarzy Abii, wyglądała na przestraszoną i zmęczoną.
- Jak się czujesz ? – Zapytała dźwięcznie ale w jej głosie słychać było wyraźne zmartwienie.
- Nie gorzej niż.. No dobrze, jest źle – Wychrypiała, jej głos był z każdym dniem coraz gorszy, bała się, że przy okazji załapała mugolską grypę czy coś w tym guście.
- Nie budziłaś się dłużej niż ostatnio, naprawdę się martwiłam.. – Przez te kilka dni, dziewczyny bardzo się do siebie zbliżyły. Abbi była naprawdę bardzo wesołą i optymistyczną osobą, do tego miała szczyptę takiej elegancji. Domi nie znała jej dobrze ale świetnie się rozumiały, nie chciała też się do niej przywiązywać. Traciła wszystkich po kolei i wiedziała, że i jej zostało niewiele życia.
- Nie musisz, wiesz, że będzie dobrze.
- Mam do ciebie ogromną prośbę, ja.. mam złe przeczucia. Musisz mi obiecać, że dzisiaj się nie złamiesz. Proszę. Tylko dziś.
- Nie wiem o co ci chodzi Abbi.. Ale Dobrze, nie złamię się.
- Obiecaj  - Głos dziewczyny brzmiał niezwykle poważnie.
Obiecuję – Obie przesiedziały kilka minut w milczeniu, wędrując we własnych myślach.
- Jak blisko jest wieczór ? – Zapytała Domi, była świadoma, że ma mniej czasu niż zwykle, żeby odpocząć, żeby się uspokoić i nacieszyć względnym bezpieczeństwem. W praktyce to już nie wiedziała co gorsze. Okropnie czuła się w celi, chyba nabawiła się klaustrofobii, miała wrażenie, że z każdą chwilą ściany są mniejsze, a powierza brakuje. Gdyby nie obecność Abbi to chyba by zwariowała.
- Zbyt blisko – Powiedziała smutno brązowowłosa. Domi zburczało w brzuchu, dziewczyna jęknęła. Coraz gorzej było u niej z ruszaniem się. Zresztą wyglądała niewiele lepiej. Była pewna, że na jej resztkach sukienki jest tyle krwi, że nie widać jej prawdziwego koloru. Skuliła się i zadrżała z zimna i strachu – Powinnaś coś zjeść – Dźwięczny głos podziałał na Domi jak maść.
- A ty nie jesz ?
- Jadłam już… - Stwierdziła cicho dziewczyna i dała rudej chleb z wodą. Było go więcej niż zazwyczaj.
- Jesteś pewna ? – Nie słysząc odpowiedzi ruda zaczęła jeść – Dziękuję.
***
- Pa co ty to robisz ? – Rudy mężczyzna spojrzał na młodego chłopaka. Obaj mieli ciemne cienie pod oczami i wyglądali jak siedem nieszczęść, lub jak kto woli pół dupy zza krzaka.
- Oddałem jej serce, kocham tą dziewczynę ! – Chłopak wyglądał na bardzo pewnego tego co mówi.
- Ale to jest bez znaczenia ! Powinieneś wrócić ze wszystkimi do szkoły, a nie ślęczeć ze mną nad tymi papierami ! To co mówisz brzmi bardzo poetycko ale nie ma głębszego znaczenia ! – Rudy mężczyzna przejechał dłonią po twarzy i odetchnął. Młodszy nic sobie z tego nie robiąc podwinął rękaw koszuli i wyciągnął nadgarstek przed siebie, widniała na nim świeża blizna.
- Tną się tylko słabi mugole.
- Czy jeden z najlepszych uczniów Hogwartu jest takim ignorantem ?
- Nie mów mi, że dałeś mojej córce medalion oddania z krwi ! Jesteś tak głupi czy zdesperowany ?!
- Ona nie wie, że dostała takie coś. Ma tylko małe srebrne serduszko. Ale moje serce należy do niej.
- Nie mam dla ciebie siły, wróć do tej szkoły i bądź zwykłym nastolatkiem, nie ma jej już tydzień, myślisz, że jeszcze żyje ? Mie ma różdżki i jest pod władzą szaleńca, w najlepszym wypadku przyłączyła się do niego.
- Nie zrobiłaby tego, nie moja Domi..
- To już nie jest twoja Dominique, to jest Isabelle. Ale racja, nie zrobiłaby tego, wiesz co to znaczy..
- Zaraz.. Mam pomysł ! – Chłopak wyleciał jak z procy z kuchni i przeniósł się do Hogwartu. Nareszcie pomyślał rudy i położył głowę na stole, powoli odpływając do krainy snów, nie był w stanie walczyć ze swoimi powiekami.
Znalazł się w jakimś ciemnym pomieszczeniu, w dłoni dzierżył różdżkę. Rozejrzał się i podszedł do czegoś ciemnego w kącie pomieszczenia. Tym kształtem okazał się Michael.  Mężczyzna chciał go ratować ale ktoś rzucił w niego zaklęciem. Nie mógł się poruszać. Zakapturzona postać zaśmiała się szyderczo i wzniosła różdżkę celując w chłopaka
- Avada kedavra – Tajemnicza postać Wystrzeliła w stronę chłopaka zielony promień ale w ostatniej chwili wyskoczyła Domi i przyjęła go na siebie, rzucając rudemu mężczyźnie zimne, rozczarowane spojrzenie.
Bill uderzył w ziemię spadając z krzesła i się obudził z tego przerażającego snu. Nie mógł wyrzucić z głowy tego przerażającego spojrzenia, jakby go obwiniała. A co jeśli to prawda.. Rudowłosy usiadł w kącie pomieszczenia i łzy pociekły mu z oczu. Nie płakał od kiedy zmarł Fred. Jego brat… Teraz Domi mogła być martwa. Nienawidził wojny, postanowił sobie, że jak tylko odnajdzie się jego córka, wyjadą gdzieś daleko. Uciekną od tego wszystkiego. Może to było tchórzostwo ale nie chciał po raz kolejny przeżywać takiej straty.
Tak zastał go Michael, który wpadł ponownie do muszli.
- Wiem gdzie ona jest ! Trzeba zawiadomić aurorów i zebrać masę czarodziei, pójść tam samemu to samobójstwo.. Alice, przyjaciółka moja i Domi ma niezwykły dar. Miejsce nazywa się niger curia i jest gdzieś na obrzeżach Anglii – Powiedział poważnie Mike.
- Idę do ministerstwa. Ty zawiadom Norę.. !
***
- Domi, musisz uciec, najlepiej dzisiaj, nie wiem jak. Zostało ci mało czasu.. Wymyśl coś dzisiaj i mam jeszcze prośbę.. Powiedz mojemu tacie, co się stało, że go kocham, oraz żeby bronił całej czarodziejskiej społeczności, żeby się nie poddawał.. dla mnie. Abigaile Sharen, do usług.
Gdy Abbi skończyła mówić, drzwi celi zaczęły się otwierać. Stanęło w nich dwóch strażników. Jeden złapał Abbi a drugi Domi. Ruda była przerażona, skąd ta dziewczyna wiedziała, że ją dzisiaj wezmą, oraz co jej mówi nazwisko Sharen.. John Sharen to Minister magii ! Merlinie ! Rudowłosa zaczęła się szarpać, przez co zarobiła nieprzyjemną klątwę w plecy. Zerknęła na Abigaile, szła z podniesioną wysoko głową i determinacją wypisaną na bladej, brudnej twarzy. Gdy weszli do sali tortur, jak Domi nazywała wielkie pomieszczenie gdzie prowadzono ją co wieczór, ramię w ramię zostały pchnięte przed Mihueta.
- Witam, panie. Panienko Sharen, czy nie wie pani, dlaczego pański głupi ojciec nie przejmuje się stratą córki.. ?
- Nie kpij ze mnie, traktujesz mnie jak śmiecia a teraz wyskakujesz z per Panienki, daruj sobie. A mój ojciec – Jakaś zakapturzona postać posłała fioletowy promień w stronę Abbi, Domi wysunęła się przed dziewczynę i przyjęła cios na siebie. Natychmiastowo upadła i złapała się za ramię, gdzie trafiło zaklęcie. Miała tam duże rozcięcie., z którego sączyła się krew – Mój ojciec – Kontynuowała Abigail, pomagając Domi wstać – Jest wspaniałym człowiekiem jak i ministrem i robi to co uważa za słuszne.
- Doprawdy głupia dziewucho, jesteś gotowa umrzeć za bandę tchórzliwych czarodziei, którzy nie kiwną palcem, żeby mi przeszkodzić – Głęboki głos Mihueta, był pełen drwiny i zainteresowania.
- Owszem, jak to córka ministra magii – Wzniosła swój podbródek w górę.
- Szkoda takiej odwagi, możesz się przyłączyć do mnie, ja cenię sobie tak ważne cechy..
- Nigdy, wolę umrzeć i wiem, że z chęcią mnie zabijesz, ty lub twoje salonowe pieski. I jeszcze jedno, nigdy nie wygrasz, bo podobnie jak Voldemort, nie doceniasz ludzkich powiązań. Miłości.. przyjaźni.. zaufania. To dla ciebie nic, a zgubi cię.
- Dwie serie, dla naszego najnowszego gościa, chyba, że panna Dominique zachce się ukorzyć – Powiedział z wyższością – I uratować przyjaciółkę.
Gdyby nie złożona obietnica, Domi już dawno by się do niego przyłączyła. Ona za pierwszym razem miała jedną serie i jej nie wytrzymała. Spojrzała na pewną twarz swojej towarzyszki i pokręciła przecząco głową. Nie ufała swojemu głosowi.
- Szkoda, widzisz gdzie zaufanie i przyjaźń cię zaprowadziły dziewucho – Pogardliwie obrzucił spojrzeniem dwie dziewczyny i unieruchomił rudą. Potem sprawił, że stała obok jego tronu, nieruchoma, zmuszona patrzeć na wszystko co spotka jej przyjaciółkę. Abbi tylko uśmiechnęła się do niej i popatrzyła na nią z wdzięcznością. Po chwili uderzyło w nią pierwsze zaklęcie. Domi nie wiedziała jakie ale dziewczyna dalej stała. Po jej zaciśniętych w pięści słoniach i szczęce, można było się domyśleć, że było bolesne. Potem uderzyło w nią kolejne, pod wpływem tego zachwiała się. Przy czwartym leżała już na ziemi, ale nadal nie krzyczała, ani nie płakała. Ruda była pełna podziwu dla swojej przyjaciółki. Na koniec pierwszej serii, Abigaile była cała we krwi, leżała na ziemi i ciężko oddychała. Mimo zaczernionych błyszczących oczy, nie wypłynęła z nich żadna łza. Dziewczyna ciężko podniosła się i lekko chwiejnie stanęła na nogi z uniesionym podbródkiem.
- Mnie, nie złamiesz nigdy – wysyczała do zaszokowanego Mihueta i popatrzyła Domi w oczy jakby chcąc jej coś przekazać. Na chwilę jakby przymknęła oczy i otworzyła je szeroko. Potem lekko nimi przekręciła i mrugnęła lekko dziesięć razy.
Zaczęła się następna seria, podobna jak tamta. Tym razem, na policzkach dziewczyny widać było łzy i ciche syki i jęki, wyrywały jej się z ust. Ale nie krzyczała. Cała zmasakrowana przyjęła ostatnią klątwę, która okazała się bardzo długim i pokaźnym cruciatusem, a potem chwiejnie stanęła na nogi, cała drżała i wyglądała okropnie. Ale stała, rzuciła twarde spojrzenie dla Domi i czekała.
Mihuet odczarował rudą i zapytał swoim zimnym bezuczuciowym głosem.
- Zmądrzałaś i przyłączysz się do mnie, czy pozwolisz swojej przyjaciółce zginąć ?
- Nigdy się do ciebie nie przyłączę – Powiedziała Domi, patrząc wprost w pełne ulgi oczy Abbi.
- Avada Kedavra – Ciało brązowowłosej upadło z cichym uderzeniem o zimną posadzkę. Domi poczuła dziwny ucisk w żołądku i również upadła, tylko w przeciwieństwie do Abbi udawała. Nie dotarło do niej, że już nigdy jej nie zobaczy. Spełniała tylko to o co prosiła ją przyjaciółka. Jej ostatnią wolę.
- Zabrać je obie z moich oczu - Rozbrzmiał srogi głos Mihueta i Dominique poczuła szarpnięcie za włosy. A więc to tak znajdywała się w celi. Całą swoją siłą woli skupiła się, żeby tylko się nie skrzywić. Gdy tylko wyszli z głównej sali tortur i rozbrzmiewały tylko głuche kroki jednej pary stóp, Domi wyrwała się zaskoczonemu czarodziejowi i korzystając z wakacyjnego kursu samoobrony.. kopnęła go w krocze. Zdezorientowany, chudy czarodziej upadł. Dziewczyna wyrwała mu z ręki różdżkę i rzuciła drętwotę.
Rozejrzała się w panice. Jej poranione bose stopy buntowały się przeciw takiemu zimnu. Ale nie miała czasu na załatwienie sobie butów. Nie wiedziała czy teleportowanie się tu nie jest zabronione, czy nie ma bariery, ani czy jej wyjdzie. To było jedyne rozwiązanie. Pierwszym miejscem o jakim pomyślała było Hogsmade. Czytała kiedyś o teleportacji, trzeba byś skupionym i stosować CeWuEn. Czy jakoś tak. Cel, Wola, Namysł. Przeważnie nie udawało się to żółtodziobom. Ale musiało udać się jej ! Miała problemy ze skupieniem się. Podczas takiego ruchu, pootwierała mnóstwo niepogojonych ran i wzmogła wielki ból, do tego niepewność czy jej nie złapią.
- Hogsmade.. Hogsmade.. Hogsmade.. – Szeptała, obróciła się w miejscu i nic się nie stało. Rozejrzała się jeszcze raz i tym razem powtarzając tylko w myślach miejsce, skupiła się i poczuła tak znajome szarpnięcie, jeszcze chyba nigdy tak nie ucieszyła się na to uczucie. Ciągle skupiała się na wybranym celu. Gdy poczuła grunt, zatoczyła się i upadła. Rozejrzała się wokoło, była w wiosce ! Udało jej się ! Wszystko ją bolało ale zmusiła się żeby wstać. Była już chyba noc. Nie wiedziała gdzie może się udać. Nie mogła spojrzeć nikomu w oczy, nie po tym co się stało.
Zakazana część Hogsmade ! No tak ! Te drugie drzwi. Napełniona nadzieją dziewczynka wolno ruszyła w stronę korytarza. Zatrzymując się przed prawymi drzwiami wzięła głęboki oddech i nacisnęła klamkę.

6 komentarzy:

  1. NARESZCIE SIĘ WYDOSTAŁA <33
    I biedna Abbi ;c
    Pisz kolejny <3
    To takie cudowne <33
    Kocham cię xox <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetna notka! Strasznie żal mi Abbi, ale Dominique przynajmniej się stamtąd wydostała. Pisz dalej i zapraszam do siebie na kolejny rozdział sevmione-prawdziwa-historia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Twoja historia coraz bardziej mnie wciąga! Pisz szybko dalsze rozdziały! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Swietny! Wiesz ze na nastepny roz daje ci najwyżej tydzien ??? :) TAk.. tez Cię kocham :** zapraszam do siebie dzisiaj bd kolejny rozdział http://beyondshadowsdramione.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Biedna Abby ;_; Chociaż z innej perspektywy... Dominique wreszcie się wydostała, uhuhuhuhu! :D <33
    Kocham Twoje opowiadanie, mówiłam to już? ;PP

    Czekam na następny, ma się pojawić szybko! ;3
    http://dramionestory.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. kiedy znajdę wolną chwilę, zabiorę się za czytanie... :)

    na naszym blogu http://hope-love-truth.blogspot.com pojawił się drugi rozdział. Dopiero zaczęłyśmy pisać, może cię zainteresuję <3 prosimy o szczere komentarze. xx, - Aileen, Jullie, Sam ♥

    OdpowiedzUsuń