„Cierpienie wymaga więcej odwagi, niż śmierć.”
– Napoleon Bonaparte
Dominique obudziło coś mokrego na twarzy, z barku chęci i siły nie
otwierała oczu, im bardziej była rozbudzona, tym bardziej wszystko ją bolało.
Ostatnio była przytomna kiedy odnosili ją do lochów po szóstej „zabawie” tego
szaleńca, dokładnie postarali się o to, żeby dotrwała do końca każdej z nich,
po tym jak zemdlała na pierwszej. Dziewczyna była wykończona fizycznie i
psychicznie, nie raz myślała, żeby po prostu się złamać i poddać. Przecież to
nie byłoby straszne, może od razu nie musiałaby mordować, a może nawet miałaby
szansę pomóc komuś. Jej przemyślenia przerwało ponowne pojawienie się czegoś
mokrego na czole. W pierwszej chwili pomyślała, że to krew. Ale krew była gęsta
i gorąca, a to było zimne i w sumie przyjemnie łagodziło nasilający się ból
głowy. Ruda niepewnie otworzyła oczy i zobaczyła zarys twarzy Abii, wyglądała
na przestraszoną i zmęczoną.
- Jak się czujesz ? – Zapytała dźwięcznie ale w jej głosie słychać było
wyraźne zmartwienie.
- Nie gorzej niż.. No dobrze, jest źle – Wychrypiała, jej głos był z
każdym dniem coraz gorszy, bała się, że przy okazji załapała mugolską grypę czy
coś w tym guście.
- Nie budziłaś się dłużej niż ostatnio, naprawdę się martwiłam.. – Przez te kilka dni, dziewczyny bardzo się do siebie zbliżyły. Abbi była naprawdę bardzo wesołą i optymistyczną osobą, do tego miała szczyptę takiej elegancji. Domi nie znała jej dobrze ale świetnie się rozumiały, nie chciała też się do niej przywiązywać. Traciła wszystkich po kolei i wiedziała, że i jej zostało niewiele życia.
- Nie budziłaś się dłużej niż ostatnio, naprawdę się martwiłam.. – Przez te kilka dni, dziewczyny bardzo się do siebie zbliżyły. Abbi była naprawdę bardzo wesołą i optymistyczną osobą, do tego miała szczyptę takiej elegancji. Domi nie znała jej dobrze ale świetnie się rozumiały, nie chciała też się do niej przywiązywać. Traciła wszystkich po kolei i wiedziała, że i jej zostało niewiele życia.
- Nie musisz, wiesz, że będzie dobrze.
- Mam do ciebie ogromną prośbę, ja.. mam złe przeczucia. Musisz mi
obiecać, że dzisiaj się nie złamiesz. Proszę. Tylko dziś.
- Nie wiem o co ci chodzi Abbi.. Ale Dobrze, nie złamię się.
- Obiecaj - Głos dziewczyny
brzmiał niezwykle poważnie.
Obiecuję – Obie przesiedziały kilka minut w milczeniu, wędrując we
własnych myślach.
- Jak blisko jest wieczór ? – Zapytała Domi, była świadoma, że ma mniej
czasu niż zwykle, żeby odpocząć, żeby się uspokoić i nacieszyć względnym
bezpieczeństwem. W praktyce to już nie wiedziała co gorsze. Okropnie czuła się
w celi, chyba nabawiła się klaustrofobii, miała wrażenie, że z każdą chwilą
ściany są mniejsze, a powierza brakuje. Gdyby nie obecność Abbi to chyba by
zwariowała.
- Zbyt blisko – Powiedziała smutno brązowowłosa. Domi zburczało w
brzuchu, dziewczyna jęknęła. Coraz gorzej było u niej z ruszaniem się. Zresztą
wyglądała niewiele lepiej. Była pewna, że na jej resztkach sukienki jest tyle
krwi, że nie widać jej prawdziwego koloru. Skuliła się i zadrżała z zimna i
strachu – Powinnaś coś zjeść – Dźwięczny głos podziałał na Domi jak maść.
- A ty nie jesz ?
- Jadłam już… - Stwierdziła cicho dziewczyna i dała rudej chleb z wodą.
Było go więcej niż zazwyczaj.
- Jesteś pewna ? – Nie słysząc odpowiedzi ruda zaczęła jeść – Dziękuję.
***
- Pa co ty to robisz ? –
Rudy mężczyzna spojrzał na młodego chłopaka. Obaj mieli ciemne cienie pod
oczami i wyglądali jak siedem nieszczęść, lub jak kto woli pół dupy zza krzaka.
- Oddałem jej serce, kocham
tą dziewczynę ! – Chłopak wyglądał na bardzo pewnego tego co mówi.
- Ale to jest bez znaczenia
! Powinieneś wrócić ze wszystkimi do szkoły, a nie ślęczeć ze mną nad tymi
papierami ! To co mówisz brzmi bardzo poetycko ale nie ma głębszego znaczenia !
– Rudy mężczyzna przejechał dłonią po twarzy i odetchnął. Młodszy nic sobie z
tego nie robiąc podwinął rękaw koszuli i wyciągnął nadgarstek przed siebie,
widniała na nim świeża blizna.
- Tną się tylko słabi mugole.
- Czy jeden z najlepszych uczniów
Hogwartu jest takim ignorantem ?
- Nie mów mi, że dałeś mojej
córce medalion oddania z krwi ! Jesteś tak głupi czy zdesperowany ?!
- Ona nie wie, że dostała takie
coś. Ma tylko małe srebrne serduszko. Ale moje serce należy do niej.
- Nie mam dla ciebie siły,
wróć do tej szkoły i bądź zwykłym nastolatkiem, nie ma jej już tydzień,
myślisz, że jeszcze żyje ? Mie ma różdżki i jest pod władzą szaleńca, w
najlepszym wypadku przyłączyła się do niego.
- Nie zrobiłaby tego, nie moja
Domi..
- To już nie jest twoja Dominique,
to jest Isabelle. Ale racja, nie zrobiłaby tego, wiesz co to znaczy..
- Zaraz.. Mam pomysł ! –
Chłopak wyleciał jak z procy z kuchni i przeniósł się do Hogwartu. Nareszcie pomyślał rudy i położył głowę
na stole, powoli odpływając do krainy snów, nie był w stanie walczyć ze swoimi
powiekami.
Znalazł się w jakimś ciemnym pomieszczeniu, w dłoni dzierżył różdżkę.
Rozejrzał się i podszedł do czegoś ciemnego w kącie pomieszczenia. Tym kształtem
okazał się Michael. Mężczyzna chciał go
ratować ale ktoś rzucił w niego zaklęciem. Nie mógł się poruszać. Zakapturzona
postać zaśmiała się szyderczo i wzniosła różdżkę celując w chłopaka
- Avada kedavra – Tajemnicza postać Wystrzeliła w stronę chłopaka zielony
promień ale w ostatniej chwili wyskoczyła Domi i przyjęła go na siebie,
rzucając rudemu mężczyźnie zimne, rozczarowane spojrzenie.
Bill uderzył w ziemię
spadając z krzesła i się obudził z tego przerażającego snu. Nie mógł wyrzucić z
głowy tego przerażającego spojrzenia, jakby go obwiniała. A co jeśli to
prawda.. Rudowłosy usiadł w kącie pomieszczenia i łzy pociekły mu z oczu. Nie płakał
od kiedy zmarł Fred. Jego brat… Teraz Domi mogła być martwa. Nienawidził wojny,
postanowił sobie, że jak tylko odnajdzie się jego córka, wyjadą gdzieś daleko.
Uciekną od tego wszystkiego. Może to było tchórzostwo ale nie chciał po raz
kolejny przeżywać takiej straty.
Tak zastał go Michael, który
wpadł ponownie do muszli.
- Wiem gdzie ona jest ! Trzeba
zawiadomić aurorów i zebrać masę czarodziei, pójść tam samemu to samobójstwo.. Alice,
przyjaciółka moja i Domi ma niezwykły dar. Miejsce nazywa się niger curia i jest gdzieś na obrzeżach
Anglii – Powiedział poważnie Mike.
- Idę do ministerstwa. Ty
zawiadom Norę.. !
***
- Domi, musisz uciec, najlepiej dzisiaj, nie wiem jak. Zostało ci mało czasu..
Wymyśl coś dzisiaj i mam jeszcze prośbę.. Powiedz mojemu tacie, co się stało,
że go kocham, oraz żeby bronił całej czarodziejskiej społeczności, żeby się nie
poddawał.. dla mnie. Abigaile Sharen, do usług.
Gdy Abbi skończyła mówić, drzwi celi zaczęły się otwierać. Stanęło w nich
dwóch strażników. Jeden złapał Abbi a drugi Domi. Ruda była przerażona, skąd ta
dziewczyna wiedziała, że ją dzisiaj wezmą, oraz co jej mówi nazwisko Sharen.. John
Sharen to Minister magii ! Merlinie ! Rudowłosa zaczęła się szarpać, przez co
zarobiła nieprzyjemną klątwę w plecy. Zerknęła na Abigaile, szła z podniesioną
wysoko głową i determinacją wypisaną na bladej, brudnej twarzy. Gdy weszli do sali
tortur, jak Domi nazywała wielkie pomieszczenie gdzie prowadzono ją co wieczór,
ramię w ramię zostały pchnięte przed Mihueta.
- Witam, panie. Panienko Sharen, czy nie wie pani, dlaczego pański głupi
ojciec nie przejmuje się stratą córki.. ?
- Nie kpij ze mnie, traktujesz mnie jak śmiecia a teraz wyskakujesz z per
Panienki, daruj sobie. A mój ojciec – Jakaś zakapturzona postać posłała
fioletowy promień w stronę Abbi, Domi wysunęła się przed dziewczynę i przyjęła
cios na siebie. Natychmiastowo upadła i złapała się za ramię, gdzie trafiło
zaklęcie. Miała tam duże rozcięcie., z którego sączyła się krew – Mój ojciec –
Kontynuowała Abigail, pomagając Domi wstać – Jest wspaniałym człowiekiem jak i
ministrem i robi to co uważa za słuszne.
- Doprawdy głupia dziewucho, jesteś gotowa umrzeć za bandę tchórzliwych
czarodziei, którzy nie kiwną palcem, żeby mi przeszkodzić – Głęboki głos
Mihueta, był pełen drwiny i zainteresowania.
- Owszem, jak to córka ministra magii – Wzniosła swój podbródek w górę.
- Szkoda takiej odwagi, możesz się przyłączyć do mnie, ja cenię sobie tak
ważne cechy..
- Nigdy, wolę umrzeć i wiem, że z chęcią mnie zabijesz, ty lub twoje
salonowe pieski. I jeszcze jedno, nigdy nie wygrasz, bo podobnie jak Voldemort,
nie doceniasz ludzkich powiązań. Miłości.. przyjaźni.. zaufania. To dla ciebie
nic, a zgubi cię.
- Dwie serie, dla naszego najnowszego gościa, chyba, że panna Dominique
zachce się ukorzyć – Powiedział z wyższością – I uratować przyjaciółkę.
Gdyby nie złożona obietnica, Domi już dawno by się do niego przyłączyła.
Ona za pierwszym razem miała jedną serie i jej nie wytrzymała. Spojrzała na
pewną twarz swojej towarzyszki i pokręciła przecząco głową. Nie ufała swojemu głosowi.
- Szkoda, widzisz gdzie zaufanie i przyjaźń cię zaprowadziły dziewucho –
Pogardliwie obrzucił spojrzeniem dwie dziewczyny i unieruchomił rudą. Potem
sprawił, że stała obok jego tronu, nieruchoma, zmuszona patrzeć na wszystko co
spotka jej przyjaciółkę. Abbi tylko uśmiechnęła się do niej i popatrzyła na nią
z wdzięcznością. Po chwili uderzyło w nią pierwsze zaklęcie. Domi nie wiedziała
jakie ale dziewczyna dalej stała. Po jej zaciśniętych w pięści słoniach i
szczęce, można było się domyśleć, że było bolesne. Potem uderzyło w nią
kolejne, pod wpływem tego zachwiała się. Przy czwartym leżała już na ziemi, ale
nadal nie krzyczała, ani nie płakała. Ruda była pełna podziwu dla swojej
przyjaciółki. Na koniec pierwszej serii, Abigaile była cała we krwi, leżała na
ziemi i ciężko oddychała. Mimo zaczernionych błyszczących oczy, nie wypłynęła z
nich żadna łza. Dziewczyna ciężko podniosła się i lekko chwiejnie stanęła na
nogi z uniesionym podbródkiem.
- Mnie, nie złamiesz nigdy – wysyczała do zaszokowanego Mihueta i
popatrzyła Domi w oczy jakby chcąc jej coś przekazać. Na chwilę jakby
przymknęła oczy i otworzyła je szeroko. Potem lekko nimi przekręciła i mrugnęła
lekko dziesięć razy.
Zaczęła się następna seria, podobna jak tamta. Tym razem, na policzkach
dziewczyny widać było łzy i ciche syki i jęki, wyrywały jej się z ust. Ale nie
krzyczała. Cała zmasakrowana przyjęła ostatnią klątwę, która okazała się bardzo
długim i pokaźnym cruciatusem, a potem chwiejnie stanęła na nogi, cała drżała i
wyglądała okropnie. Ale stała, rzuciła twarde spojrzenie dla Domi i czekała.
Mihuet odczarował rudą i zapytał swoim zimnym bezuczuciowym głosem.
- Zmądrzałaś i przyłączysz się do mnie, czy pozwolisz swojej przyjaciółce
zginąć ?
- Nigdy się do ciebie nie przyłączę – Powiedziała Domi, patrząc wprost w
pełne ulgi oczy Abbi.
- Avada Kedavra – Ciało brązowowłosej upadło z cichym uderzeniem o zimną
posadzkę. Domi poczuła dziwny ucisk w żołądku i również upadła, tylko w
przeciwieństwie do Abbi udawała. Nie dotarło do niej, że już nigdy jej nie
zobaczy. Spełniała tylko to o co prosiła ją przyjaciółka. Jej ostatnią wolę.
- Zabrać je obie z moich oczu - Rozbrzmiał srogi głos Mihueta i Dominique
poczuła szarpnięcie za włosy. A więc to tak znajdywała się w celi. Całą swoją
siłą woli skupiła się, żeby tylko się nie skrzywić. Gdy tylko wyszli z głównej sali
tortur i rozbrzmiewały tylko głuche kroki jednej pary stóp, Domi wyrwała się
zaskoczonemu czarodziejowi i korzystając z wakacyjnego kursu samoobrony.. kopnęła
go w krocze. Zdezorientowany, chudy czarodziej upadł. Dziewczyna wyrwała mu z
ręki różdżkę i rzuciła drętwotę.
Rozejrzała się w panice. Jej poranione bose stopy buntowały się przeciw
takiemu zimnu. Ale nie miała czasu na załatwienie sobie butów. Nie wiedziała
czy teleportowanie się tu nie jest zabronione, czy nie ma bariery, ani czy jej
wyjdzie. To było jedyne rozwiązanie. Pierwszym miejscem o jakim pomyślała było
Hogsmade. Czytała kiedyś o teleportacji, trzeba byś skupionym i stosować
CeWuEn. Czy jakoś tak. Cel, Wola, Namysł. Przeważnie nie udawało się to
żółtodziobom. Ale musiało udać się jej ! Miała problemy ze skupieniem się.
Podczas takiego ruchu, pootwierała mnóstwo niepogojonych ran i wzmogła wielki
ból, do tego niepewność czy jej nie złapią.
- Hogsmade.. Hogsmade.. Hogsmade.. – Szeptała, obróciła się w miejscu i
nic się nie stało. Rozejrzała się jeszcze raz i tym razem powtarzając tylko w
myślach miejsce, skupiła się i poczuła tak znajome szarpnięcie, jeszcze chyba
nigdy tak nie ucieszyła się na to uczucie. Ciągle skupiała się na wybranym
celu. Gdy poczuła grunt, zatoczyła się i upadła. Rozejrzała się wokoło, była w
wiosce ! Udało jej się ! Wszystko ją bolało ale zmusiła się żeby wstać. Była
już chyba noc. Nie wiedziała gdzie może się udać. Nie mogła spojrzeć nikomu w
oczy, nie po tym co się stało.
Zakazana część Hogsmade ! No tak ! Te drugie drzwi. Napełniona nadzieją
dziewczynka wolno ruszyła w stronę korytarza. Zatrzymując się przed prawymi
drzwiami wzięła głęboki oddech i nacisnęła klamkę.
NARESZCIE SIĘ WYDOSTAŁA <33
OdpowiedzUsuńI biedna Abbi ;c
Pisz kolejny <3
To takie cudowne <33
Kocham cię xox <3
Świetna notka! Strasznie żal mi Abbi, ale Dominique przynajmniej się stamtąd wydostała. Pisz dalej i zapraszam do siebie na kolejny rozdział sevmione-prawdziwa-historia.blogspot.com
OdpowiedzUsuńTwoja historia coraz bardziej mnie wciąga! Pisz szybko dalsze rozdziały! :)
OdpowiedzUsuńSwietny! Wiesz ze na nastepny roz daje ci najwyżej tydzien ??? :) TAk.. tez Cię kocham :** zapraszam do siebie dzisiaj bd kolejny rozdział http://beyondshadowsdramione.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńBiedna Abby ;_; Chociaż z innej perspektywy... Dominique wreszcie się wydostała, uhuhuhuhu! :D <33
OdpowiedzUsuńKocham Twoje opowiadanie, mówiłam to już? ;PP
Czekam na następny, ma się pojawić szybko! ;3
http://dramionestory.blogspot.com/
kiedy znajdę wolną chwilę, zabiorę się za czytanie... :)
OdpowiedzUsuńna naszym blogu http://hope-love-truth.blogspot.com pojawił się drugi rozdział. Dopiero zaczęłyśmy pisać, może cię zainteresuję <3 prosimy o szczere komentarze. xx, - Aileen, Jullie, Sam ♥