“Tak to już bywa, że kiedy człowiek ucieka przed swoim strachem, może się przekonać, że zdąża jedynie skrótem na jego spotkanie.”John Ronald Reuel Tolkien
Śniadanie
mijało trzem piątoklasistkom w ciszy, nawet Sarah była tak zaspana, że nie dała
rady nawijać jak zwykle.
- Dziewczyny
to będzie podejrzane, trzeba się ogarnąć – Powiedziała najbardziej rozbudzona
Domi. Dostała w zamian mordercze spojrzenie czarnych oczu i kolejna mantrę.
- Kawy..
kawy.. kawy… - Kawa, eliksir, kilka zaklęć i dziewczyny mogły spokojnie iść na
lekcje.
Stały pod
klasą transmutacji i czekały na profesor Strent. Sofia Strent była młodą, pełną
zapału nauczycielką, była surowa ale sprawiedliwa. Zabłysnąć można było u niej
tylko i wyłącznie ciężką pracą. Domi ją lubiła, zresztą z wzajemnością.
- Przesuń
się ruda idiotko – Usłyszała zjadliwy głos i już wiedziała, że podeszła do niej
Lisa.
Była to
wysoka blondynka z jej rocznika. Dopóki Domi nie przeniosła się do Salem, Lisa
uchodziła za najładniejszą i najmądrzejszą dziewczynę. Teraz ludzie mieli podzielone zdania.
- Cześć
Lisa, ciebie też miło widzieć – Zironizowała Dominique. Nie polubiła się z tą
dziewuchą od pierwszej sekundy, za bardzo przypominała jej Lucy. Domi nie
wiedziała za jakie grzechy pokarało ją życie, że musi siedzieć z Lisą na transmutacji,
eliksirach i być w parze na pojedynkach. Już nie raz trafiły do lecznicy lub
wysadziły kociołek.
- Prędzej
umrę, niż ucieszę się na twój widok żałosna.. mała..
- Dziękujemy
za szczerość panno Filligen. Ale myślę, że esej pod tytułem, dlaczego nie obrażać
ludzi będzie odpowiednią karą. A i odejmuje pani 20 punktów. Za to panna
Weasley, za opanowanie dostaje ich 15. A teraz do klasy – W tej szkole każdy
sam sobie zbierał punkty, co było świetnym pomysłem.
Zanim
jeszcze weszły do klasy usłyszały podniesiony głos nauczycielki.
- Kto to
zrobił ?! – Klasa zamieniła się w plażę. Dosłownie. Na podłodze leżał piasek,
zamiast ławek i stolików były leżaki. Na środku był basen, sufit został
zaczarowany na słoneczne niebo. A wszędzie walały się czarodziejskie gazety dla
dorosłych czarownic. Był też barek z napojami i przekąskami. Profesorka
próbowała kilku zaklęć, które nie działały.
W końcu uśmiechnęła się szeroko – Ten, kto to zrobił zasługuje na
Wybitny.. Do tego nawet 100 punktów by nie zaszkodziło ! Wspaniały pomysł ! –
Zmieniła swoją szatę czarodzieja na mugolskie bikini i weszła do basenu – Jaka
ciepła woda.
Dominique
wiedziała, że profesorka tylko gra, żeby wywęszyć winowajcę, ale niespodziewana
się, że Lisa jest taka głupia.
- Proszę
pani, to ja zrobiłam !
- Wspaniale
! – Profesorka ruchem różdżki się wyszyła i ubrała szatę – Minus 100 punktów i
wybitny szlaban specjalnie dla ciebie ! A teraz pójdziesz ze mną do dyrektorki
! A wy – Wskazała na resztę uczniów – możecie się rozgościć.
-Wiedziałam,
że to dobra akcja, nie wiedziałam tylko jak dobra – Szepnęła Jess i puściła zadowolonej
rudej oczko.
Dziewczyny
siedziały na kolacji i wspominały swoje kawały i numery, w pewnym momencie Jess
dostała kopertę, dokładniej co dłuższy okres czasu dostawała podobne. Rozerwała
ją i pobieżnie odczytała treść.
- Kim ty
jesteś ? – Oskarżycielsko wskazała palcem w Domi i nie czekając na odpowiedź
kontynuowała – We francuskich aktach nie ma nikogo, kto nazywałby się Isabelle Weasley,
w aktach żadnego innego kraju nie ma takiej osoby. Zabawne jest też, że w
żadnej szkole magicznej nie było Isabelle Weasley. Nie ma taż nikogo, kto
wyglądałby jak ty. Często masz dziwne stany odrętwienia, bronisz Anglii, twój
uśmiech nie raz wygląda na sztuczny, a oczy są puste. Prawie każdego wieczoru
płaczesz na parapecie, dostawałaś dziwne listy, które niszczyłaś. Jesteś zbyt
inteligentna i albo wcale nie masz aury albo masz ją zbyt wielką. Kim ty jesteś
?!
Ruda obserwowała
ją ze zdziwieniem pomieszanym z przerażeniem ale po chwili na jej twarz wstąpił
uśmiech.
- Nie wiem o
co ci chodzi – Może gdyby nie pojawienie się sowy z listem baz adresata, Domi
udałoby się oszukać dziewczyny. Ale myślała, że jej znajomi dali sobie spokój,
nie pisali już kilka miesięcy, a przecież niedługo święta, już się przyzwyczaiła
do szkoły i do Jess i Sar.
- Nie
oszukasz mnie – Powiedziała butnie Jess i uniosła podbródek.
- Czemu mam
się wam spowiadać jak o was nic nie wiem ?!
- Bo się przyjaźnimy, podobno. Spodziewamy się
ciebie równo o dwudziestej w dormitorium. Przyjdź jeśli nie stchórzysz i bądź
gotowa na babski wieczór – Powiedziała
dobitnie, akcentując niektóre wyrazy. Ona i Sar odeszły od stołu i wyszły. Po chwili
w ich ślady poszła Dominique.
Usiadła w
bibliotece, w najciemniejszym kącie, na parapecie. Było tu trochę kurzu i przyjemnie
mało światła. Dziewczyna patrzyła na park, który z każdą chwilą stawał się ciemniejszy,
oraz na iskrzący się w świetle latarni śnieg. Nie była fair w stosunku do
dziewczyn, że tak je okłamywała ale nie chciała wracać do przeszłości. Sięgnęła
po list który przyszedł dzisiaj. Nie wiedziała czemu to zrobili, ona tak tego
nie chciała.
„ Dominique
Rozumiem. Nie ma już żadnej Dominique.
Nie wiem czy żyjesz, gdziekolwiek jesteś. Gdy zniknęłaś przyszło zmartwienie,
strach. Niedługo potem smutek i złość, nienawiść. Aż w końcu zrozumienie. Od
kiedy Cię poznałem starałem się Ciebie zrozumieć, nie miałaś lekko. Chciałem
tylko BYĆ. Lecz nie miałem odwagi. Kiedy
uratowałem was od szlabanu, wziąłem na Siebie złość Bulstrode, wysłałem
nauczycielkę na wieżę, zaniosłem do SS z deszczu. Zawsze czuwałem nad tobą.
Odchodząc zabrałaś moje serce. Niedawno zrozumiałem, że człowiek może żyć bez
serca. Zapomnę, wiem, że tego chcesz. Bywaj zdrowa moja artystko.
Zawsze twój.. Anioł bez
skrzydeł.
Dominique
płakała. Wiedziała, że to jest pożganie. Ale od kogo ? Przeczytała ten list
jeszcze kilka razy. W końcu zrozumiała. Dzięki jednemu małemu słowu. Moja artystko.
Domi siedziała na drzewie na błoniach
Hogwartu i szkicowała. Nikt nie wiedział o jej pasji, bała się zwierzyć.
- Śliczne, wykapana Alice - Usłyszała
przy lewym uchu i spadłaby z drzewa gdyby Michael jej nie powstrzymał.
- Co, co ty tu robisz ?
- Patrzę na piękne widoki –
dziewczynka rozejrzała się po błoniach i pokiwała głową – Już nie przeszkadzam,
maluj dalej moja artystko.
A więc tyle
zawdzięczała Michaelowi, on.. On ją kochał ? Nie, on się pewnie zauroczył. Albo
opatrznie zrozumiała treść. W kopercie było coś jeszcze, łańcuszek z zawieszką
w kształcie serduszka. Cały srebrny, bez zbędnych dodatków. Założyła go na szyję
i z bólem serca zniszczyła list. Była pewna, że następnego już nie dostanie. Powoli
ruszyła w stronę pokoju, nie miała wyjścia. Musi jeszcze raz rozdrapać stare
rany.
Weszła do dormitorium
i znalazła na swoim łóżku małą karteczkę. Włóż
strój kąpielowy i zapraszamy do łazienki. Zdziwiona wykonała polecenie i ze
zdziwieniem zobaczyła, że wielka wanna zamieniła się w jeszcze większe jacuzzi.
Był też stolik z przekąskami i leciała czarodziejska rozgłośnia radiowa. Weszła do basenu, gdzie były już dziewczyny w
maseczkach i wałkach. Ruchem różdżki urządziły Domi tak samo i zaczęło się.
- To ja
zacznę – Powiedziała Alice, poprawiając się – Moja historia nie jest jakaś
porywista. Moi rodzice poznali się w szkole, chodzili do Hogwartu, w czasie
wojny wyjechali – dziewczyny zaczęły pić kremowe piwo a Domi dopadły
wspomnienia „- A więc to jest Hogwart, tu
jest tak.. magicznie.
- To chyba jasne, przecież to
magiczna szkoła. Ale wiem o co ci chodzi – Brunetka i ruda obdarzyły się
uśmiechami” – Mama zachodziła
w ciążę kilka razy, poroniła trzy, potem urodziła mnie, ale już nie donosiła ani
jednej ciąży.. - „ - Luna się obudziła ! Tak się cieszyła !
Dominic i Leyla też, chociaż jeszcze nie
umieją mówić ! To najszczęśliwszy dzień mojego życia ! – Brunet przytulił rudą
dziewczynkę szeroko się uśmiechając, wyglądał jakby wygrał los na loterii”- Przyszłam
do tej szkoły i poznałam Jess. Taka to historia i jeszcze jak miałam pięć lat
to mi umarł żółw.
- Moi
rodzice poznali się w ruderze ze striptizem, oboje przyszli ze złamanymi
sercami do mugolskiego klubu i po szybkim numerku się rozeszli, po pięciu
latach się spotkali i pobrali, już wtedy ja miałam pięć lat. Mam młodszą
siostrę, oboje rodzice pracują w ministerstwie, stąd mam te informacje. Też tu
przyszłam i poznałam Sar. A jak było z tobą ? – Brunetka szybko uporała się ze
swoją historią.
Domi
opowiedziała im wszystko, łącznie z dzisiejszym listem. Kilka razy się
rozpłakała ale po każdym słowie czuła się lżejsza. Dziewczyny były wiernymi
słuchaczkami i pocieszyły rudą. Czuła, że w końcu znalazła przyjaciółki, takie
prawdziwe. Szkoda tylko, że już za dwa dni wyjeżdżają na święta, zresztą ona
też.
***
W pokoju
wspólnym Gryffindoru było pusto, uczniowie już spali tylko grupka przyjaciół
siedziała na kanapach.
- I dostałem
szlaban ! Uwierzycie ?! – Lucas wymachiwał rękami i coś zawzięcie opowiadał.
- Tak ! Nasz
sztywniaczek tego nie lubi – Zaśmiała się Roxanne.
- Wysłałem
jej dzisiaj list – Wtrącił nagle Michael.
- Mike..
Ustaliliśmy, że..
- Wiem co ustaliliście. Ale to było pożegnanie –
Roxanne przysunęła się do blondyna i położyła mu rękę na ramieniu, zawiedziona
zauważyła, że nie zrobiło to na nim żadnego wrażenia .
- Zapomnisz
o niej – szepnęła mu.
- Nigdy nie
zapomnę – odszedł od przyjaciół i podszedł do okna - Bolesna rana zamiast serca
zawsze będzie mi przypominać – Szepnął jakby do księżyca i poszedł do
dormitorium.
MOG jest boski pisz nastepny!! A myslalam ze sie nie przekonam do tej nowej szkoły a tu z każdym rozdziałem wydaje mi sie co raz lepsza! <3 kocham Cię ;*
OdpowiedzUsuńOjejciu ;c
OdpowiedzUsuńRozdział taki ... smutny ;c
Jenyy kobieto, pisz kolejny <33
/I love u <3
Bałam się, że ta szkoła będzie zła, serio. A tu się okazuje, że może być jeszcze lepiej niż wcześniej :3
OdpowiedzUsuńChociaż melancholijny ten rozdzialik, to i tak mi się podoba ;))
"A wszędzie walały się czarodziejskie gazety dla dorosłych czarownic." - idealne :PP
I dzięki za opinię na moim blogu ;))
http://dramionestory.blogspot.com/