niedziela, 20 stycznia 2013

17. Od przeszłości nie uciekniesz.


“Tak to już bywa, że kiedy człowiek ucieka przed swoim strachem, może się przekonać, że zdąża jedynie skrótem na jego spotkanie.”John Ronald Reuel Tolkien



Śniadanie mijało trzem piątoklasistkom w ciszy, nawet Sarah była tak zaspana, że nie dała rady nawijać jak zwykle.
- Dziewczyny to będzie podejrzane, trzeba się ogarnąć – Powiedziała najbardziej rozbudzona Domi. Dostała w zamian mordercze spojrzenie czarnych oczu i kolejna mantrę.
- Kawy.. kawy.. kawy… - Kawa, eliksir, kilka zaklęć i dziewczyny mogły spokojnie iść na lekcje.
Stały pod klasą transmutacji i czekały na profesor Strent. Sofia Strent była młodą, pełną zapału nauczycielką, była surowa ale sprawiedliwa. Zabłysnąć można było u niej tylko i wyłącznie ciężką pracą. Domi ją lubiła, zresztą z wzajemnością.
- Przesuń się ruda idiotko – Usłyszała zjadliwy głos i już wiedziała, że podeszła do niej Lisa.
Była to wysoka blondynka z jej rocznika. Dopóki Domi nie przeniosła się do Salem, Lisa uchodziła za najładniejszą i najmądrzejszą dziewczynę. Teraz ludzie mieli  podzielone zdania.
- Cześć Lisa, ciebie też miło widzieć – Zironizowała Dominique. Nie polubiła się z tą dziewuchą od pierwszej sekundy, za bardzo przypominała jej Lucy. Domi nie wiedziała za jakie grzechy pokarało ją życie, że musi siedzieć z Lisą na transmutacji, eliksirach i być w parze na pojedynkach. Już nie raz trafiły do lecznicy lub wysadziły kociołek.
- Prędzej umrę, niż ucieszę się na twój widok żałosna.. mała..
- Dziękujemy za szczerość panno Filligen. Ale myślę, że esej pod tytułem, dlaczego nie obrażać ludzi będzie odpowiednią karą. A i odejmuje pani 20 punktów. Za to panna Weasley, za opanowanie dostaje ich 15. A teraz do klasy – W tej szkole każdy sam sobie zbierał punkty, co było świetnym pomysłem.
Zanim jeszcze weszły do klasy usłyszały podniesiony głos nauczycielki.
- Kto to zrobił ?! – Klasa zamieniła się w plażę. Dosłownie. Na podłodze leżał piasek, zamiast ławek i stolików były leżaki. Na środku był basen, sufit został zaczarowany na słoneczne niebo. A wszędzie walały się czarodziejskie gazety dla dorosłych czarownic. Był też barek z napojami i przekąskami. Profesorka próbowała kilku zaklęć, które nie działały.  W końcu uśmiechnęła się szeroko – Ten, kto to zrobił zasługuje na Wybitny.. Do tego nawet 100 punktów by nie zaszkodziło ! Wspaniały pomysł ! – Zmieniła swoją szatę czarodzieja na mugolskie bikini i weszła do basenu – Jaka ciepła woda.
Dominique wiedziała, że profesorka tylko gra, żeby wywęszyć winowajcę, ale niespodziewana się, że Lisa jest taka głupia.
- Proszę pani, to ja zrobiłam !
- Wspaniale ! – Profesorka ruchem różdżki się wyszyła i ubrała szatę – Minus 100 punktów i wybitny szlaban specjalnie dla ciebie ! A teraz pójdziesz ze mną do dyrektorki ! A wy – Wskazała na resztę uczniów – możecie się rozgościć.
-Wiedziałam, że to dobra akcja, nie wiedziałam tylko jak dobra – Szepnęła Jess i puściła zadowolonej rudej oczko.

Dziewczyny siedziały na kolacji i wspominały swoje kawały i numery, w pewnym momencie Jess dostała kopertę, dokładniej co dłuższy okres czasu dostawała podobne. Rozerwała ją i pobieżnie odczytała treść.
- Kim ty jesteś ? – Oskarżycielsko wskazała palcem w Domi i nie czekając na odpowiedź kontynuowała – We francuskich aktach nie ma nikogo, kto nazywałby się Isabelle Weasley, w aktach żadnego innego kraju nie ma takiej osoby. Zabawne jest też, że w żadnej szkole magicznej nie było Isabelle Weasley. Nie ma taż nikogo, kto wyglądałby jak ty. Często masz dziwne stany odrętwienia, bronisz Anglii, twój uśmiech nie raz wygląda na sztuczny, a oczy są puste. Prawie każdego wieczoru płaczesz na parapecie, dostawałaś dziwne listy, które niszczyłaś. Jesteś zbyt inteligentna i albo wcale nie masz aury albo masz ją zbyt wielką. Kim ty jesteś ?!
Ruda obserwowała ją ze zdziwieniem pomieszanym z przerażeniem ale po chwili na jej twarz wstąpił uśmiech.
- Nie wiem o co ci chodzi – Może gdyby nie pojawienie się sowy z listem baz adresata, Domi udałoby się oszukać dziewczyny. Ale myślała, że jej znajomi dali sobie spokój, nie pisali już kilka miesięcy, a przecież niedługo święta, już się przyzwyczaiła do szkoły i do Jess i Sar.
- Nie oszukasz mnie – Powiedziała butnie Jess i uniosła podbródek.
- Czemu mam się wam spowiadać jak o was nic nie wiem ?!
- Bo się przyjaźnimy, podobno. Spodziewamy się ciebie równo o dwudziestej w dormitorium. Przyjdź jeśli nie stchórzysz i bądź gotowa na babski wieczór – Powiedziała dobitnie, akcentując niektóre wyrazy. Ona i Sar odeszły od stołu i wyszły. Po chwili w ich ślady poszła Dominique.
Usiadła w bibliotece, w najciemniejszym kącie, na parapecie. Było tu trochę kurzu i przyjemnie mało światła. Dziewczyna patrzyła na park, który z każdą chwilą stawał się ciemniejszy, oraz na iskrzący się w świetle latarni śnieg. Nie była fair w stosunku do dziewczyn, że tak je okłamywała ale nie chciała wracać do przeszłości. Sięgnęła po list który przyszedł dzisiaj. Nie wiedziała czemu to zrobili, ona tak tego nie chciała.
„ Dominique
Rozumiem. Nie ma już żadnej Dominique. Nie wiem czy żyjesz, gdziekolwiek jesteś. Gdy zniknęłaś przyszło zmartwienie, strach. Niedługo potem smutek i złość, nienawiść. Aż w końcu zrozumienie. Od kiedy Cię poznałem starałem się Ciebie zrozumieć, nie miałaś lekko. Chciałem tylko BYĆ. Lecz nie miałem  odwagi. Kiedy uratowałem was od szlabanu, wziąłem na Siebie złość Bulstrode, wysłałem nauczycielkę na wieżę, zaniosłem do SS z deszczu. Zawsze czuwałem nad tobą. Odchodząc zabrałaś moje serce. Niedawno zrozumiałem, że człowiek może żyć bez serca. Zapomnę, wiem, że tego chcesz. Bywaj zdrowa moja artystko.
Zawsze twój.. Anioł bez skrzydeł.
Dominique płakała. Wiedziała, że to jest pożganie. Ale od kogo ? Przeczytała ten list jeszcze kilka razy. W końcu zrozumiała. Dzięki jednemu małemu słowu. Moja artystko.
Domi siedziała na drzewie na błoniach Hogwartu i szkicowała. Nikt nie wiedział o jej pasji, bała się zwierzyć.
- Śliczne, wykapana Alice - Usłyszała przy lewym uchu i spadłaby z drzewa gdyby Michael jej nie powstrzymał.
- Co, co ty tu robisz ?
- Patrzę na piękne widoki – dziewczynka rozejrzała się po błoniach i pokiwała głową – Już nie przeszkadzam, maluj dalej moja artystko.
A więc tyle zawdzięczała Michaelowi, on.. On ją kochał ? Nie, on się pewnie zauroczył. Albo opatrznie zrozumiała treść. W kopercie było coś jeszcze, łańcuszek z zawieszką w kształcie serduszka. Cały srebrny, bez zbędnych dodatków. Założyła go na szyję i z bólem serca zniszczyła list. Była pewna, że następnego już nie dostanie. Powoli ruszyła w stronę pokoju, nie miała wyjścia. Musi jeszcze raz rozdrapać stare rany.
Weszła do dormitorium i znalazła na swoim łóżku małą karteczkę. Włóż strój kąpielowy i zapraszamy do łazienki. Zdziwiona wykonała polecenie i ze zdziwieniem zobaczyła, że wielka wanna zamieniła się w jeszcze większe jacuzzi. Był też stolik z przekąskami i leciała czarodziejska rozgłośnia radiowa.  Weszła do basenu, gdzie były już dziewczyny w maseczkach i wałkach. Ruchem różdżki urządziły Domi tak samo i zaczęło się.
- To ja zacznę – Powiedziała Alice, poprawiając się – Moja historia nie jest jakaś porywista. Moi rodzice poznali się w szkole, chodzili do Hogwartu, w czasie wojny wyjechali – dziewczyny zaczęły pić kremowe piwo a Domi dopadły wspomnienia „- A więc to jest Hogwart, tu jest tak.. magicznie.
- To chyba jasne, przecież to magiczna szkoła. Ale wiem o co ci chodzi – Brunetka i ruda obdarzyły się uśmiechami” – Mama zachodziła w ciążę kilka razy, poroniła trzy, potem urodziła mnie, ale już nie donosiła ani jednej ciąży..  - „ - Luna się obudziła ! Tak się cieszyła ! Dominic i  Leyla też, chociaż jeszcze nie umieją mówić ! To najszczęśliwszy dzień mojego życia ! – Brunet przytulił rudą dziewczynkę szeroko się uśmiechając, wyglądał jakby wygrał los na loterii”- Przyszłam do tej szkoły i poznałam Jess. Taka to historia i jeszcze jak miałam pięć lat to mi umarł  żółw.
- Moi rodzice poznali się w ruderze ze striptizem, oboje przyszli ze złamanymi sercami do mugolskiego klubu i po szybkim numerku się rozeszli, po pięciu latach się spotkali i pobrali, już wtedy ja miałam pięć lat. Mam młodszą siostrę, oboje rodzice pracują w ministerstwie, stąd mam te informacje. Też tu przyszłam i poznałam Sar. A jak było z tobą ? – Brunetka szybko uporała się ze swoją historią.
Domi opowiedziała im wszystko, łącznie z dzisiejszym listem. Kilka razy się rozpłakała ale po każdym słowie czuła się lżejsza. Dziewczyny były wiernymi słuchaczkami i pocieszyły rudą. Czuła, że w końcu znalazła przyjaciółki, takie prawdziwe. Szkoda tylko, że już za dwa dni wyjeżdżają na święta, zresztą ona też.
***
W pokoju wspólnym Gryffindoru było pusto, uczniowie już spali tylko grupka przyjaciół siedziała na kanapach.
- I dostałem szlaban ! Uwierzycie ?! – Lucas wymachiwał rękami i coś zawzięcie opowiadał.
- Tak ! Nasz sztywniaczek tego nie lubi – Zaśmiała się Roxanne.
- Wysłałem jej dzisiaj list – Wtrącił nagle Michael.
- Mike.. Ustaliliśmy, że..
- Wiem co ustaliliście. Ale to było pożegnanie – Roxanne przysunęła się do blondyna i położyła mu rękę na ramieniu, zawiedziona zauważyła, że nie zrobiło to na nim żadnego wrażenia .
- Zapomnisz o niej – szepnęła mu.
- Nigdy nie zapomnę – odszedł od przyjaciół i podszedł do okna - Bolesna rana zamiast serca zawsze będzie mi przypominać – Szepnął jakby do księżyca i poszedł do dormitorium. 

3 komentarze:

  1. MOG jest boski pisz nastepny!! A myslalam ze sie nie przekonam do tej nowej szkoły a tu z każdym rozdziałem wydaje mi sie co raz lepsza! <3 kocham Cię ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojejciu ;c
    Rozdział taki ... smutny ;c
    Jenyy kobieto, pisz kolejny <33
    /I love u <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Bałam się, że ta szkoła będzie zła, serio. A tu się okazuje, że może być jeszcze lepiej niż wcześniej :3
    Chociaż melancholijny ten rozdzialik, to i tak mi się podoba ;))
    "A wszędzie walały się czarodziejskie gazety dla dorosłych czarownic." - idealne :PP

    I dzięki za opinię na moim blogu ;))
    http://dramionestory.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń