niedziela, 6 stycznia 2013

13. Historia Any.


Jak na deszczu łza, cały ten świat nie znaczy nic.
Chwi­la która trwa, może być naj­lep­szą z twoich chwil. 
Dominique jak codziennie szła na siódme piętro porozmawiać z Dziewczyną z obrazu, nazywała ja Aną, bo tamta nie lubiła swojego pierwszego imienia, a drugie było strasznie długie. Domi trochę unowocześniła sposób wysławiania się Any. Rozmawiały codziennie, ale zawsze gdy schodziło na poważniejsze tematy Ana odwracała się i odchodziła w stronę deszczu. Dominique miała trochę dość mieszczanina w pokoju życzeń, bo za każdym razem musiała się skupiać. A  było jej trochę ciężko. Można powiedzieć, że rudowłosa wpadła w depresję, siadała na końcu klasy a na posiłkach na końcu stołu. Nie wyróżniała się i prawie nic nie jadła. Często prawie mdlała i znacznie schudła. Od dwóch tygodni nikt nie wiedział jej uśmiechu. Uczniowie się nią nie przejmowali, bo była tą szarą jak jej tam.. A nauczyciele nie widzieli nic niepokojącego. Wraz z funkcją dyrektora profesor Jerome odpuścił sobie lekcje z rudą, bo już wszystko umiała. A sama Domi nie przejmowała się brakiem zainteresowania. Tylko Michael czasem próbował ją zagadać, dziewczynka zawsze wtedy uciekała jak najszybciej. Z czasem nawet nie odpowiadała na pytania nauczycieli, nikt od kilku dni nie słyszał jej głosu, nikt oprócz Any.
Wreszcie doszła na miejsce, trochę kręciło jej się w głowie.
- Cześć – Powiedziała.
- Witaj – Anastasia przyjrzała się jej badawczo.
- Mam dość – Domi popatrzyła na swoje trampki, byle tylko nie patrzeć na blondynkę.
- Powiesz dla mnie, chodzi o co ? – Ana starała się mówić nowocześnie i średnio jej to szło.
- Ech.. Dobrze.. – Dominique powiedziała dziewczynie o wszystkim. Ana okazała się oddaną słuchaczką, nie przerywała ale słuchała i kojarzyła fakty, długo rozmawiały, ale gdy ruda zadała pytanie o jej historię, to jak zwykle odwróciła się i poszła w stronę deszczu.
- Też kocham deszcz -  Powiedziała Dominique zwracając twarz w stronę okna, gdzie zaczynały spadać pierwsze kropelki. Zerwała się z podłogi, rzucając torbę w kąt, zaczęła biec na błonia. Nie widziała, że na jej słowa Anastasia nagle się zatrzymała z wymalowanym na twarzy szokiem.
Rudowłosa była już na błoniach, deszcz zmieniał się w ulewę a ona ubrana jedynie w lekki sweterek biegła przez błonia. Po raz pierwszy od paru tygodni na jej twarzy wykwitł szeroki, szczery uśmiech. Stała tam kilka minut, mieszając łzy i śmiech. Pozwoliła emocjom płynąć, nie zważała na aurę, na zimno czy na słabość. Po prostu żyła.. Lecz po kilku minutach zaczęło jej się robić słabo, odruchowo chciała wyciągnąć eliksir wzmacniający ale spostrzegła, że nie ma swojej torby. Wpadła w panikę lecz po chwili i tak straciła przytomność.
***
Dziewczyny siedziały w dormitoriom,  pogoda je usypiała. Ale dzielnie starały się posprzątać. Roxanne zbierała papierki z całego pokoju, gdy nagle dostrzegła jakieś listy przy łóżku byłej współlokatorki. Pobieżnie przeczytała kartki, potem spojrzała na datę i zbladła. Już chciała się zwrócić do dziewczyn ale przypomniała sobie, że zeszły na dół. Usiadła na łóżku Dominique i schowała twarz w dłoniach, co ona narobiła. Miała teraz dwa wyjścia, wszystko naprawić lub schować listy pod łóżko, tak żeby nikt ich nie znalazł. Jeszcze raz spojrzała na listy i przypomniała sobie, jak wtedy potraktowała dziewczynę. Potem spojrzała na ich wspólne zdjęcie. Domi stała z boku i uśmiechała się trochę niepewnie, trochę smutno.. to przeważyło. Brunetka zerwała się i pobiegła w stronę pokoju wspólnego, ściekając w dłoni kartki.
- Dziewczyny ! Co my zrobiłyśmy.. ?! Dziewczyny.. – Roxy biegła przez pokój wspólny ignorując gapiów. Dobiegła do  kolegów z rocznika i chciała zabrać dziewczyny, kiedy przeszkodził jej Mike.
- Coś o Domi prawda, powiedz, że tak.. – Jego wzrok wyrażał rozpacz. A w kącikach oczu błyszczały łzy. Roxanne w jednej chwili pożałowała swojej decyzji. Zazdrościła dla Domi, tego, że Mike ją tak kocha. Chciała się wycofać ale przeszkodził jej blondyn – No powiedz wreszcie !
Bez słowa podała reszcie kartki jakie znalazła w dormitorium, nie chciała mieszać chłopaków ale wiedziała, że mogą pomóc. Po chwili Lily pobiegła sprawdzić na mapie gdzie znajduje się ruda, nie mogła jej znaleźć więc poprosiła dziewczyny i przy okazji chłopaków o pomoc. Nie znaleźli jej. Usiedli więc w PW i rozważali wszystkie opcje. Michael usiadł w sporym oddaleniu, nie chciał patrzeć na brunetkę, czuł do niej nienawiść. Jak mogły to zrobić dla Domi. Dla jego promyczka. Nie wiedział, co go do tej dziewczyny ciągnie. Ale jak nie wiedział jej uśmiechu, to też nie mógł się uśmiechać. Patrzył na błonia spowite deszczem i mgłą. Nie mógł znaleźć sensu. Gdy nagle dostrzegł na trawie jakąś czarną plamę, zaraz to jakaś osoba. Przyjrzał się bliżej. Ruda osoba. Serce zabiło mu szybciej. W miarę spokojnym krokiem wyszedł z wieży i pędem puścił się na błonia. Biegnąc w deszczu dostrzegł dziewczynę, Dominique. Dobiegł i dotkną ręką jej policzka, była lodowata, ale oddychała. Wziął ją w ramiona, zdziwił się jaka była potwornie lekka.
- Domi, Domiś.. kochanie.. Proszę.. otwórz oczy.. Błagam.. – Gorączkowo szeptał biegnąc w stronę Skrzydła szpitalnego.
Pielęgniarka zajęła się dziewczynką a dla chłopca kazała wyjść, ten jednak został, ale rzucił na siebie zaklęcie kameleona. Siedział i trzymał zimną dłoń Dominique. Chciało mu się płakać kiedy patrzył na jej twarz, taką spokojną, ale jednocześnie bladą. Sine usta i mokre rude włosy rozrzucone po poduszce. Chciał ją wziąć w ramiona i nigdy nie puszczać. Tyle złego się jej przytrafiło.. Jego rozmyślania przerwało wejście dyrektora i opiekunki Gryfonów. Rozmawiali ze zmartwioną pielęgniarką.
- Ta dziewczynka nie jadła nic, co najmniej od tygodnia ! Do tego przedawkowanie eliksiru wzmacniającego ! Jak nie uzależnienie! Ja sama widziałam jak siedziała zawsze sama ! Nic się nią nie zajmujecie ! Mogła umrzeć ! Dalej może.. Co wy sobie myślicie ?!
- Jerome, to dla niej szczególnie niebezpieczne – Opiekunka Gryfonów skarciła dyrektora – Ona się chciała zabić ! Jest w rozsypce, najpierw jej babka a potem przyjaciółki. Ta dziewczyna ma za dużą moc, jest niebezpieczna dla samej siebie, jak i dla innych ! Trzeba ją odeskortować do munga na uśpienie mocy. Ty też pewnie wyuczyłeś co zrobiła niedawno na błoniach !
- Wiesz, że się szykuje wojna ! Ona jest zbyt cenna !
- Ona może zniszczyć pół zamku w gniewie ! A ty myślisz o wojnie ! – Profesorka naprawdę się zjeżyła.
- Wiesz, że to grozi całkowitą utratą mocy magicznej, lub nawet śmiercią, jest zbyt niebezpieczne ! Ona jest niebezpieczna ! Jak ty tego nie zrobisz to ja ! Większe dobro Jerome.. – Wycedziła profesorka i głosy ucichły.
- Odejdź, kimkolwiek jesteś, odejdź… - Mike usłyszał cichutki głos Domi. Ciężko było jej mówić. Chłopak złapał eliksir wzmacniając z tacy i wlał do buzi dla dziewczynki. Dopiero wtedy mógł wyjść, żeby zaszyć się gdzieś i odreagować, to odrzucenia, nieświadome ale jednak..

Rudowłosa dziewczynka, dzięki swojemu wybawcy zdołała dojść na siódme piętro. Miała właśnie wejść do Pokoju Życzeń kiedy usłyszała melodyjny głos.
- Tam nie jest bezpiecznie, wiem się co stało.. Ale muszę wiedzieć jeszcze rzecz jedną.. Co byś powiedziała, żebym ci  zdradzić tajemnicę chciała..?
- Powiedziałabym, że możesz jeśli mi ufasz, a ja nikomu cię nie wydam. Lecz jeśli mi nie ufasz, to lepiej.. milcz.
Długo czekałam na odpowiedź taką… Wejdź – Uchyliła ramę swojego obrazu. Ukazał się tam lekko zakurzony korytarz. Jedno machnięcie różdżką i było czysto. Dziewczynka szła dalej, znalazła się w okrągłym pomieszczeniu, które też musiała wyczyścić. Na środku była fontanna, z piękną rzeźbą. Jakby podobną do Any. Nad nią śliczny żyrandol. Było też kilka par drzwi. Usłyszała głos z pierwszych z brzegu, właśnie tam się skierowała. Była to sypialnia, jak się okazało po odczyszczeniu, utrzymana w kremowych kolorach. Wisiał tam kolejny portret Any. Na tym była ubrana identycznie jak na poprzednim, a tło było odbiciem lustrzanym komnaty w której się znajdowały.  
- Co to za miejsce..? – Dominique była oczarowana.
- W końcu do tego dojdę, a ty posłuchaj.. Mojej historii – Dzięczyna zamknęła oczy – W moich czasach były głównie rodziny czysto krwiste i moc czarodziejów była ogromna.. Ale ja.. Moja matka związała się z mugolem i urodziłam się ja. Rodzina zabiła zarówno matkę jak i ojca za zdradę krwi, a mnie pozostawili pod nazwiskiem Hufflepuff. Dorastałam z moją kuzynką Walgettą. Ona już w wieku pięciu lat umiała transmutować liść w domek na drzewie, a ja w wieku jedenastu opanowałam to. Zawsze byłam osobą tą gorszą. Wujostwo się mnie wstydziło zadecydowali więc, że powinni mnie zabić tak jak rodziców. Ale nie chcieli niszczyć reputacji.. Dlatego tego podjęła się moja babka Helga – Przez cały czas jak mówiła, jej twarz pozostawała niewzruszona – Ale zamiast mnie zabić zbudowała mi to.. Przychodziła tu do mnie i mnie uczyła, kochała mnie. A ja.. ja ją zawiodłam. Raz w nocy wyszłam popatrzeć na niebo i przyłapał mnie chłopak. Potem spotykaliśmy się coraz częściej, kochałam go i opowiedziałam mu wszystko, był taki opiekuńczy i kochany.. Aż dnia pewnego przybył do mnie ze swoim nauczycielem. Był nim Salazar, okazało się, że A.. ten chłopak specjalnie mnie szpiegował, byłam taka głupia. Salazar w akcie zemsty umieścił mnie w obrazie. Bym musiała przez miliony lat cierpieć w samotności lub oglądać magię, której nigdy nie posiądę. Uznał, że śmierć to dla mnie za mało.. – Blondynka prychnęła – I tak, tkwię tutaj już tyle lat..
- To straszne.. – Ruda ziewnęła, czuła że zaraz zaśnie.
- Śpij, miałaś ciężki dzień..
***
Wypoczęta Dominique otworzyła zaspane oczy i wpadła w panikę, jak mogła spać tyle czasu ?!
- Ana ! Która godzina.
- Ciszej ! Jest 3 o poranku – Powiedziała zaspana Blondynka.
- Jakim cudem ?!
- Tutaj czas płynie o połowę wolniej… Ale wymyślić musimy co zrobić, żeby cię nie zabrali.
- Taak. To chore, kiedyś za dużą moc nagradzali a teraz całkowicie odwrotnie. A ja w końcu nie mam tak wielkiej mocy ! No !
- Musisz się z nimi pogodzić.. – Szepnęła nieśmiało bladowłosa.
- Muszę też coś wymyślić, żeby cię stąd wyciągnąć..
- To mniej ważna sprawa.. – Dziewczyna uśmiechnęła się lekko - Musisz się wemknąć do dormitorium, a na śniadaniu być w pełni normalna.
- Muszę.. !?
- Śpiesz się. .  
***
Rozdział dedykowany pospieszającym  <33

3 komentarze:

  1. Ojenyyy *_*
    Wiesz co? Nie opiszę Ci tego tylko napiszę ....
    KOOOOOOOOOOOOOCHAM CIĘ <3
    A teraz do cholerny pisaj kolejny <3

    OdpowiedzUsuń
  2. O żesz ty! jak moglas tak przerwac ?! I sprobuj mi tylko pozbawic ja mocy !! Szybko pisz drugi !! :****

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne! Genialna historia, czekam na kolejny rozdział!! ;*
    sevmione-prawdziwa-historia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń