Dominique
jak codziennie szła na siódme piętro porozmawiać z Dziewczyną z obrazu, nazywała
ja Aną, bo tamta nie lubiła swojego pierwszego imienia, a drugie było strasznie
długie. Domi trochę unowocześniła sposób wysławiania się Any. Rozmawiały
codziennie, ale zawsze gdy schodziło na poważniejsze tematy Ana odwracała się i
odchodziła w stronę deszczu. Dominique miała trochę dość mieszczanina w pokoju życzeń,
bo za każdym razem musiała się skupiać. A było jej trochę ciężko. Można powiedzieć, że
rudowłosa wpadła w depresję, siadała na końcu klasy a na posiłkach na końcu
stołu. Nie wyróżniała się i prawie nic nie jadła. Często prawie mdlała i
znacznie schudła. Od dwóch tygodni nikt nie wiedział jej uśmiechu. Uczniowie
się nią nie przejmowali, bo była tą szarą jak jej tam.. A nauczyciele nie widzieli
nic niepokojącego. Wraz z funkcją dyrektora profesor Jerome odpuścił sobie
lekcje z rudą, bo już wszystko umiała. A sama Domi nie przejmowała się brakiem
zainteresowania. Tylko Michael czasem próbował ją zagadać, dziewczynka zawsze
wtedy uciekała jak najszybciej. Z czasem nawet nie odpowiadała na pytania
nauczycieli, nikt od kilku dni nie słyszał jej głosu, nikt oprócz Any.
Wreszcie
doszła na miejsce, trochę kręciło jej się w głowie.
- Cześć –
Powiedziała.
- Witaj –
Anastasia przyjrzała się jej badawczo.
- Mam dość –
Domi popatrzyła na swoje trampki, byle tylko nie patrzeć na blondynkę.
- Powiesz
dla mnie, chodzi o co ? – Ana starała się mówić nowocześnie i średnio jej to
szło.
- Ech..
Dobrze.. – Dominique powiedziała dziewczynie o wszystkim. Ana okazała się
oddaną słuchaczką, nie przerywała ale słuchała i kojarzyła fakty, długo
rozmawiały, ale gdy ruda zadała pytanie o jej historię, to jak zwykle odwróciła
się i poszła w stronę deszczu.
- Też kocham
deszcz - Powiedziała Dominique zwracając
twarz w stronę okna, gdzie zaczynały spadać pierwsze kropelki. Zerwała się z
podłogi, rzucając torbę w kąt, zaczęła biec na błonia. Nie widziała, że na jej
słowa Anastasia nagle się zatrzymała z wymalowanym na twarzy szokiem.
Rudowłosa
była już na błoniach, deszcz zmieniał się w ulewę a ona ubrana jedynie w lekki
sweterek biegła przez błonia. Po raz pierwszy od paru tygodni na jej twarzy
wykwitł szeroki, szczery uśmiech. Stała tam kilka minut, mieszając łzy i
śmiech. Pozwoliła emocjom płynąć, nie zważała na aurę, na zimno czy na słabość.
Po prostu żyła.. Lecz po kilku minutach zaczęło jej się robić słabo, odruchowo
chciała wyciągnąć eliksir wzmacniający ale spostrzegła, że nie ma swojej torby.
Wpadła w panikę lecz po chwili i tak straciła przytomność.
***
Dziewczyny
siedziały w dormitoriom, pogoda je usypiała.
Ale dzielnie starały się posprzątać. Roxanne zbierała papierki z całego pokoju,
gdy nagle dostrzegła jakieś listy przy łóżku byłej współlokatorki. Pobieżnie przeczytała kartki, potem spojrzała
na datę i zbladła. Już chciała się zwrócić do dziewczyn ale przypomniała sobie,
że zeszły na dół. Usiadła na łóżku Dominique i schowała twarz w dłoniach, co
ona narobiła. Miała teraz dwa wyjścia, wszystko naprawić lub schować listy pod
łóżko, tak żeby nikt ich nie znalazł. Jeszcze raz spojrzała na listy i
przypomniała sobie, jak wtedy potraktowała dziewczynę. Potem spojrzała na ich
wspólne zdjęcie. Domi stała z boku i uśmiechała się trochę niepewnie, trochę
smutno.. to przeważyło. Brunetka zerwała się i pobiegła w stronę pokoju
wspólnego, ściekając w dłoni kartki.
- Dziewczyny
! Co my zrobiłyśmy.. ?! Dziewczyny.. – Roxy biegła przez pokój wspólny
ignorując gapiów. Dobiegła do kolegów z
rocznika i chciała zabrać dziewczyny, kiedy przeszkodził jej Mike.
- Coś o Domi
prawda, powiedz, że tak.. – Jego wzrok wyrażał rozpacz. A w kącikach oczu błyszczały
łzy. Roxanne w jednej chwili pożałowała swojej decyzji. Zazdrościła dla Domi,
tego, że Mike ją tak kocha. Chciała się wycofać ale przeszkodził jej blondyn –
No powiedz wreszcie !
Bez słowa
podała reszcie kartki jakie znalazła w dormitorium, nie chciała mieszać chłopaków
ale wiedziała, że mogą pomóc. Po chwili Lily pobiegła sprawdzić na mapie gdzie
znajduje się ruda, nie mogła jej znaleźć więc poprosiła dziewczyny i przy okazji
chłopaków o pomoc. Nie znaleźli jej. Usiedli więc w PW i rozważali wszystkie opcje.
Michael usiadł w sporym oddaleniu, nie chciał patrzeć na brunetkę, czuł do niej
nienawiść. Jak mogły to zrobić dla Domi. Dla jego promyczka. Nie wiedział, co
go do tej dziewczyny ciągnie. Ale jak nie wiedział jej uśmiechu, to też nie
mógł się uśmiechać. Patrzył na błonia spowite deszczem i mgłą. Nie mógł znaleźć
sensu. Gdy nagle dostrzegł na trawie jakąś czarną plamę, zaraz to jakaś osoba. Przyjrzał
się bliżej. Ruda osoba. Serce zabiło mu szybciej. W miarę spokojnym krokiem
wyszedł z wieży i pędem puścił się na błonia. Biegnąc w deszczu dostrzegł
dziewczynę, Dominique. Dobiegł i dotkną ręką jej policzka, była lodowata, ale
oddychała. Wziął ją w ramiona, zdziwił się jaka była potwornie lekka.
- Domi,
Domiś.. kochanie.. Proszę.. otwórz oczy.. Błagam.. – Gorączkowo szeptał biegnąc
w stronę Skrzydła szpitalnego.
Pielęgniarka
zajęła się dziewczynką a dla chłopca kazała wyjść, ten jednak został, ale
rzucił na siebie zaklęcie kameleona. Siedział i trzymał zimną dłoń Dominique.
Chciało mu się płakać kiedy patrzył na jej twarz, taką spokojną, ale jednocześnie
bladą. Sine usta i mokre rude włosy rozrzucone po poduszce. Chciał ją wziąć w
ramiona i nigdy nie puszczać. Tyle złego się jej przytrafiło.. Jego rozmyślania
przerwało wejście dyrektora i opiekunki Gryfonów. Rozmawiali ze zmartwioną pielęgniarką.
- Ta
dziewczynka nie jadła nic, co najmniej od tygodnia ! Do tego przedawkowanie
eliksiru wzmacniającego ! Jak nie uzależnienie! Ja sama widziałam jak siedziała
zawsze sama ! Nic się nią nie zajmujecie ! Mogła umrzeć ! Dalej może.. Co wy
sobie myślicie ?!
- Jerome, to
dla niej szczególnie niebezpieczne – Opiekunka Gryfonów skarciła dyrektora –
Ona się chciała zabić ! Jest w rozsypce, najpierw jej babka a potem
przyjaciółki. Ta dziewczyna ma za dużą moc, jest niebezpieczna dla samej
siebie, jak i dla innych ! Trzeba ją odeskortować do munga na uśpienie mocy. Ty
też pewnie wyuczyłeś co zrobiła niedawno na błoniach !
- Wiesz, że
się szykuje wojna ! Ona jest zbyt cenna !
- Ona może
zniszczyć pół zamku w gniewie ! A ty myślisz o wojnie ! – Profesorka naprawdę
się zjeżyła.
- Wiesz, że
to grozi całkowitą utratą mocy magicznej, lub nawet śmiercią, jest zbyt
niebezpieczne ! Ona jest niebezpieczna ! Jak ty tego nie zrobisz to ja ! Większe
dobro Jerome.. – Wycedziła profesorka i głosy ucichły.
- Odejdź,
kimkolwiek jesteś, odejdź… - Mike usłyszał cichutki głos Domi. Ciężko było jej
mówić. Chłopak złapał eliksir wzmacniając z tacy i wlał do buzi dla
dziewczynki. Dopiero wtedy mógł wyjść, żeby zaszyć się gdzieś i odreagować, to
odrzucenia, nieświadome ale jednak..
Rudowłosa
dziewczynka, dzięki swojemu wybawcy zdołała dojść na siódme piętro. Miała
właśnie wejść do Pokoju Życzeń kiedy usłyszała melodyjny głos.
- Tam nie
jest bezpiecznie, wiem się co stało.. Ale muszę wiedzieć jeszcze rzecz jedną.. Co
byś powiedziała, żebym ci zdradzić
tajemnicę chciała..?
-
Powiedziałabym, że możesz jeśli mi ufasz, a ja nikomu cię nie wydam. Lecz jeśli
mi nie ufasz, to lepiej.. milcz.
Długo
czekałam na odpowiedź taką… Wejdź – Uchyliła ramę swojego obrazu. Ukazał się tam
lekko zakurzony korytarz. Jedno machnięcie różdżką i było czysto. Dziewczynka
szła dalej, znalazła się w okrągłym pomieszczeniu, które też musiała wyczyścić.
Na środku była fontanna, z piękną rzeźbą. Jakby podobną do Any. Nad nią śliczny
żyrandol. Było też kilka par drzwi. Usłyszała głos z pierwszych z brzegu,
właśnie tam się skierowała. Była to sypialnia, jak się okazało po odczyszczeniu,
utrzymana w kremowych kolorach. Wisiał tam kolejny portret Any. Na tym była
ubrana identycznie jak na poprzednim, a tło było odbiciem lustrzanym komnaty w
której się znajdowały.
- Co to za
miejsce..? – Dominique była oczarowana.
- W końcu do
tego dojdę, a ty posłuchaj.. Mojej historii – Dzięczyna zamknęła oczy – W moich
czasach były głównie rodziny czysto krwiste i moc czarodziejów była ogromna.. Ale
ja.. Moja matka związała się z mugolem i urodziłam się ja. Rodzina zabiła
zarówno matkę jak i ojca za zdradę krwi, a mnie pozostawili pod nazwiskiem Hufflepuff.
Dorastałam z moją kuzynką Walgettą. Ona już w wieku pięciu lat umiała
transmutować liść w domek na drzewie, a ja w wieku jedenastu opanowałam to. Zawsze
byłam osobą tą gorszą. Wujostwo się mnie wstydziło zadecydowali więc, że
powinni mnie zabić tak jak rodziców. Ale nie chcieli niszczyć reputacji.. Dlatego
tego podjęła się moja babka Helga – Przez cały czas jak mówiła, jej twarz
pozostawała niewzruszona – Ale zamiast mnie zabić zbudowała mi to.. Przychodziła
tu do mnie i mnie uczyła, kochała mnie. A ja.. ja ją zawiodłam. Raz w nocy
wyszłam popatrzeć na niebo i przyłapał mnie chłopak. Potem spotykaliśmy się coraz
częściej, kochałam go i opowiedziałam mu wszystko, był taki opiekuńczy i
kochany.. Aż dnia pewnego przybył do mnie ze swoim nauczycielem. Był nim
Salazar, okazało się, że A.. ten chłopak specjalnie mnie szpiegował, byłam taka
głupia. Salazar w akcie zemsty umieścił mnie w obrazie. Bym musiała przez
miliony lat cierpieć w samotności lub oglądać magię, której nigdy nie posiądę. Uznał,
że śmierć to dla mnie za mało.. – Blondynka prychnęła – I tak, tkwię tutaj już
tyle lat..
- To straszne.. – Ruda ziewnęła, czuła że zaraz zaśnie.
- Śpij, miałaś ciężki dzień..
***
Wypoczęta Dominique otworzyła zaspane oczy i wpadła w panikę,
jak mogła spać tyle czasu ?!
- Ana ! Która godzina.
- Ciszej ! Jest 3 o poranku – Powiedziała zaspana Blondynka.
- Jakim cudem ?!
- Tutaj czas płynie o połowę wolniej… Ale wymyślić musimy co
zrobić, żeby cię nie zabrali.
- Taak. To chore, kiedyś za dużą moc nagradzali a teraz
całkowicie odwrotnie. A ja w końcu nie mam tak wielkiej mocy ! No !
- Musisz się z nimi pogodzić.. – Szepnęła nieśmiało
bladowłosa.
- Muszę też coś wymyślić, żeby cię stąd wyciągnąć..
- To mniej ważna sprawa.. – Dziewczyna uśmiechnęła się lekko
- Musisz się wemknąć do dormitorium, a na śniadaniu być w pełni normalna.
- Muszę.. !?
- Śpiesz się. .
***Rozdział dedykowany pospieszającym <33
Ojenyyy *_*
OdpowiedzUsuńWiesz co? Nie opiszę Ci tego tylko napiszę ....
KOOOOOOOOOOOOOCHAM CIĘ <3
A teraz do cholerny pisaj kolejny <3
O żesz ty! jak moglas tak przerwac ?! I sprobuj mi tylko pozbawic ja mocy !! Szybko pisz drugi !! :****
OdpowiedzUsuńŚwietne! Genialna historia, czekam na kolejny rozdział!! ;*
OdpowiedzUsuńsevmione-prawdziwa-historia.blogspot.com