"... i niską temperaturę, głód, pragnienie, samotność… Ale największym wrogiem był zwyczajny ludzki strach, przyczyna częstych zaginięć i błądzenia po pustyni."
kres wędrowania
Po kilku
nieudanych próbach przywrócenia świadomości dla Alice, Domi postawiła na
mugolskie sposoby, spoliczkowała koleżankę, która po chwili rozejrzała się
nieprzytomnie po gabinecie profesora Jeroma. Swe duże niebieskie oczy utkwiła w
nauczycielu i po chwili spływały z nich kryształowe, słone kropelki, płynęły po
bladych policzkach, migocząc w świetle jesiennego słońca wpadającego go
gabinetu. Dzień chylił się ku zachodowi, a blond-włosa dziewczynka przeżywała
własną tragedię.
-
Profesorze, ja.. to nie nasza wina.. to ona.. – Próbowała wytłumaczyć wszystko
dla Profesora.
- Alice,
przecież wiem już, że to wy.
- Nie !
Naprawdę.. naprawdę.. – Szloch utrudniał dziewczynce mowę – To ona, to woźna..
B.. ber..ta..
- Nie
robiłaby sobie tyle roboty, a jej też nie potraktowało lekko..
- Ale jej
już wszystko jedno !
- Koniec tej
dyskusji ! Dziewczęta, zaprowadźcie koleżankę do skrzydła szpitalnego, a
szlaban wam tym razem odpuszczę.. – Przerwał mu cichy krzyk Ali. – Idźcie już.
Wyszły z
gabinetu, ciągnąc za sobą przerażoną Alice. Dziewczynka nie patrząc na
przyjaciółki poszła w stronę dormitorium, a reszta niewiele myśląc, za nią. Gdy
doszły Alice szczelnie zamknęła drzwi i popatrzyła z rozczarowaniem na Roxy.
- Myślałam,
że pójdziesz dalej, zawsze byłaś odważna, wesoła i nie bałaś się ryzyka, wiesz
na co się skazałaś ? Jak mogłaś.. jak..? – Nie wiedziały o co chodzi dla Al.
- Ale jakie
dalej ? – Zapytała Roxanne.
- Jak to ?
Przecież.. – Blondynka znów wybuchła płaczem.
- Alice, nie
wiemy o co ci chodzi…
- Czemu wy
takie jesteście ?! Ona umarła a wy nic ?!
- Kto ?-
Zapytała Lily zdziwiona.
- Rox.
..roxanne..
- Ale ona
żyje ! Zobacz ! O co ci chodzi ? – Złapała Roxy za rękę- Jest z nami,
normalna..
Domi..
możesz..? Wiem, że umiesz.. – Popatrzyła na przyjaciółkę zaczerwienionymi
oczami, które błyszczały od łez. Nie chciała tego powtarzać słownie, nie miała
siły. Dominique skupiła się i wniknęła w
myśli przyjaciółki, była bardzo ostrożna, ale to co zobaczyła, bardzo ją
zszokowało. Gdy widziała już wszystko wyszła z myśli przyjaciółki, a ta wyszła
z dormitorium. Dziewczyny wdały się w żywą dyskusję na temat tego co
przytrafiło się Ali, a sama zainteresowana przemierzała bez celu puste korytarze.
Doszła do sowiarni, gdzie mimo brzydkiego zapachu usiadła na parapecie i
zaczęła myśleć. Wiedziała, że to co jej się przytrafiło ma związek z jej
korzeniami ale nigdy nie było to tak wyraziste, wcześniej działało to na
podstawie nieomylnej intuicji, a teraz..? Teraz pomyliła to z rzeczywistością. Była załamana, zobaczyć śmierć przyjaciółki,
jednej z najważniejszych osób w życiu.. No tak, z rodzicami nie miała jakoś
więzi, byli, bo byli. Chronili ją jak roboty, ale od kiedy była malutką
dziewczynką nie doświadczyła grama miłości, a teraz te dwa rudzielce i
przebojowa brunetka zaakceptowały ją. Miała dla kogo żyć. Chyba nikt nie znał
Alice z tej strony, ze smutnej strony. Westchnęła. Każdy dałby się pociąć za
jej dar, a dla niej był przekleństwem.
Wolałaby normalne życie. Nim się obejrzała było już ciemno, chciała
wracać do wieży, otarła łzy i rozejrzała się. Nagle na jej kolanie usiadła
sówka, mała szara sowa. Był to list zaadresowany do wszystkich czterech.
Zaciekawiona postanowiła wrócić do dormitorium. Gdy wyszła z sowiarni zauważyła
Roxy, Domi i Lily siedzące pod drzwiami. Bez słowa rzuciły się sobie w ramiona
i przytuliły. Rozumiały się bez słów.
Już w
dormitorium otworzyły list, jak się okazało od Nev’a.
Drogie dziewczęta..
Jest tragicznie, Luna z każdym dniem marnieje i blednie, ma wieki
brzuch niestety nie zgadza się
na sprawdzenie płci
dziecka, dlatego też ryzyko jest większe. Ma podobno brzuch jak
kobieta której termin się spóźnia, ale ja nie wiem. Ona jest
taka uśmiechnięta, lekka… Ja chyba umrę razem z nią. Ona się pogodziła, mówi tyle, że
szkoda, że
dziecko będzie się wychowywać bez matki. Ja nie daję rady..
Neville
W niektórych miejscach kartka była
naznaczona łzami, że był problem z odczytaniem tekstu. Domi zerwała się z łóżka
i podbiegła do swojego kufra. Wyjęła stamtąd kalendarzyk i jej oczy zrobiły się
wielkie.
- Dziewczyny.. Jak.. Jakim cudem
minęło tyle czasu, jak odwiedzałam Lunę w szpitalu to na podstawie brzucha
miała termin za miesiąc, a minął już grubo ponad miesiąc. Swoją drogą kiedy
cały ten czas minął..? – Podeszła do okna i spojrzała na błonia spowite
ciemnością. Zasmuciło ją, że czas ucieka jej przez palce. Niedługo wróci do
domu na święta a potem kilka miesięcy i wakacje.
W wielkiej Sali wszyscy siedzieli
poekscytowani, poproszono wszystkich o stawienie się na uczcie, podobno miały
być jakieś wieści. Gdy wstała dyrektorka, rozmowy ucichły.
- Cieszę się, że tu jesteście młodzi
czarodzieje ! – Zaczęła swoja przemowę McGonagall – Chciałam wam powiedzieć o
trzech ważnych sprawach. W sobotę odbędzie się uczta z okazji święta duchów, a
po niej klasy piąte wzwyż mają zabawę, aczkolwiek, tylko klasy szóste i siódme
mogą się bawić po północy. Z tej okazji w sobotę jest wyjście do Hogsmeade dla
klas trzecich wzwyż – Tu przerwała
czekając aż wrzawa ucichnie, jakoś młodszym rocznikom nie było do śmiechu –
Jest już tyle lat po wojnie.. – Wiele osób się wzdrygnęło – A ciągle są spięcia
między domami, trzeba żyć w zgodzie, dlategoż profesor Jerome wyszedł z akcją
prezentów przedświątecznych. Będzie to polegało na tym, że każdy dostanie
karteczkę - Wyczarowała przed sobą niewielki arkusik pergaminu - I będą
magicznie wylosowane pary. Będziecie korespondować i poznawać się wzajemnie, a
na wyjściu do Hogsmeade.. dla wszystkich – Tu powstały większe wiwaty – kupicie
danej osobie prezent i wyślecie, już z podpisem. O tak.. – Napisała coś na
karteczce, wyczarowała pudełko, położyła karteczkę na pudełku i stuknęła w nie
różdżką. Po kilku sekundach pojawiło się przed profesorem Jerom’em – Będzie to
działało na takiej zasadzie, piszecie coś, stukacie różdżką i po nieokreślonym
czasie pojawia się u wyznaczonej osoby. Może to być sekunda, może to być 10
minut. Nie radze ich śledzić. Nie można podawać imienia, nazwiska, domu, wieku
i charakterystycznych cech wyglądu. Kartka będzie wykreślać takie informacje.
Jeśli ktoś nie ma środków, proszę się zgłosić do opiekuna domu. Powodzenia ! –
Machnęła różdżką i przed każdym pojawiła się identyczna karteczka. Roxy złapała
pióro ze swojej torby i napisała przywitanie, Lily i Ali zrobiły to samo. Domi
siedziała nad swoja karteczką nie wiedząc co zrobić. Rozejrzała się prawie
wszyscy coś pisali. Złapała za pióro, chciała już coś napisać kiedy na jej
karteczce pojawiło się…
Witaj..
Witaj ktosiu – Napisała.
Jak tam ?
Zdziwił mnie trochę ten pomysł, a Ciebie ?
Tak, myślę, że już niedługo McGonagall odda
stanowisko dla profesora Jeroma.
Tak, możliwe.
Przepraszam, idę na lekcje. A nie chcę
podpaść..
Oczywiście.
Dziewczyny pobiegły na lekcję, nim się
obejrzały była historia magii, duch który jej uczył strasznie przynudzał. Domi
dyskretnie położyła swoją kartkę, zamiast pergaminu i napisała:
A tak właściwie, to mam przyjemność z
dziewczyną czy chłopakiem ? – Nie
spodziewała się odpowiedzi, więc zdziwiła się widząc rząd literek.
Z chłopakiem, a ja ?
Z dziewczyną. Co powiesz, żebyśmy wymyślili
sobie jakieś ksywki, żeby nie pisać tak oficjalnie ?
Jasne , co ja mogę wymyśleć, hm… Em.. Hahha.
Nie wiem. Może myć Priv, wolę rozmowy prywatne. :D
Ok Priv ^^ Ja mogę być.. Mini ;D Nie pytaj ! I
tak nie powiem.
Wiesz.. wyglądasz mi na Ślizgonkę..
I tak nie powiem ! A ty mi na Puchona !
EJ a co
byś chciał w prezencie ?
Nie wiem XD A ty ?
Ja tutaj w Hogwarcie mam wszystko co chcę..
- Domi ! Skończ już gapić się na tą
kartkę i chodź pisać ten esej dla Bulstrode.
- Nie chce mi się i tak bym dostała T,
ale mam plan…
Chwilę po rozpoczęciu lekcji Dominique
podniosła rękę, Bulstrode niechętnie na nią skinęła
- Czy może mnie pani ukarać za coś,
czego nie zrobiłam ? – Zapytała normalnie, aczkolwiek lekko wyzywająco, ale to
był jej zwykły ton, za który czasem czepiali się nauczyciele w mugolskiej
podstawówce.
- To niedorzeczne ! Oczywiście, ze nie
mogę !
- Więc NIE ZROBIŁAM pracy domowej.
- To bezczelne ! Za twój ton.. –
Uśmiechnęła się szyderczo – I brak szacunku do nauczyciela.. szlaban dziś o 20
!
- Ja bym dała pani szlaban za
strasznie dzieci twarzą ale nic nie mówię – Wymamrotała Domi i zła na cały
świat zagłębiła się w obserwowaniu ściany i liczeniu sekund do końca lekcji.
Dominique biegła do lochów, była już
spóźniona i to grubo. Bulstrode czekała na nią przed swoim gabinetem, gdy
dziewczynka dobiegła i zbierała oddech żeby przerosić, nauczycielka złapała ją
za ramię i pociągnęła w stronę najciemniejszego korytarza w lochach, szły ok.
pięciu minut co dla dziewczynki było wiecznością, skręcały w różne korytarze,
było coraz ciemniej. Małą rudą dziewczynkę ogarnęło przerażenie. W końcu była
to tylko jedenastolatka. W końcu Bulstrode wepchnęła ją do jakiejś brudnej, zastawionej
klasy. Jednym ruchem nadgarstka zapaliła jedną wątłą świeczkę.
- Zamknę te drzwi zaklęciem, wypuszczą
cię jak skończysz tu sprzątać, radzę się pospieszyć – Kolejny ruch różdżki i
przed dziewczynką pojawiły się środki czystości, miotły i wiadro z wodą.
Dominique popatrzyła na nią z przerażoną miną i czekała na rozwój wypadków –
Oddaj mi różdżkę. Zgłosisz się po nią jutro przed lekcjami.
Domi z żalem i strachem oddała jej
magiczny patyk i po chwili została sama w wielkim zakurzonym pomieszczeniu,
nikt chyba nie sprzątał tu od wieków. Nie wiedząc co robić wzięła się za
sprzątanie, po pięciu minutach jej klaustrofobia dała jej się we znaki, miała
napad paniki. Waliła w drzwi, wrzeszczała… Potem znów zaczęła sprzątać.
Nie wiedziała ile minęło czasu, ale
świeczka zdążyła się już dawno wypalić a Domi dalej sprzątała, nie widziała czy
nie usnęła ze zmęczenia na chwilę, była przemarznięta, zmęczona, przerażona i
głodna. Po kolejnych godzinach usłyszała na zewnątrz kroki, z nadzieją, że to ktoś
po nią chciała tam pobiec ale nie dała rady wstać. Upadła i straciła
przytomność. Gdy znów się obudziła była roztrzęsiona. Podeszła do drzwi i
pociągnęła za klamkę, otworzyły się. Ze łzami w oczach rozjarzała się po
ciemnym korytarzu i poszła w prawo. Szła podpierając się ściany. Wyszła zza
zakrętu i błyskawicznie się cofnęła. Stał tam ten Ślizgon który zaatakował
dziewczyny w pociągu, rozmawiał z jakimś innym chłopakiem w szacie z zielnymi
wstawkami.
- ..To nie przelewki. Ja wymagam ! Już
niedługo będę potężniejszy niż wszyscy mocarze tego świata.. A niesubordynacji nie
toleruję.. Koniec.. Wybieraj ! – Domi nie rozumiała wszystkich słów.
- Ja nie wiem… - Za chwilę rozniósł
się krzyk bólu, a dziewczynka była pewna który z chłopaków krzyczał – Dobrze..
Panie – Usłyszała drżący głos.
- Na to liczyłem, a teraz chodź, bo
jeszcze ktoś tu przyjdzie..
Domi wpadła w panikę, już miała się
przewrócić, kiedy złapała się pochodni. Co było dziwne, kawałek drewna wygiął
się, bezszelestnie otwierając jakieś wejście. Dziewczynka w panice wbiegła tam,
a ściana zamknęła się za nią.. Zdarzyła jeszcze usłyszeć krzyk chłopaka..
- Kto tu jest ?!
Dominique odczekała jakiś czas i
zaczęła szukać wyjścia. Nie mogła go znaleźć, siedziała sama w ciemnej pułapce,
przerażona i głodna. Łzy spływały jej po policzkach. Nie wiedziała co robić..
Po dłuższym czasie usłyszała głosy. Nie wiedziała co mówią, ani kim są. Było
jej już wszystko jedno. Zaczęła wołać o pomoc. Komuś udało się otworzyć wejście
do jej kryjówki, zobaczyła swoje przyjaciółki. Pomogły jej wstać.
- Musimy iść do dyrektorki ! –
Powiedziała Roxanne.
- Tak.. – Powiedziała słabo Domi i
straciła przytomność. Bo w ramionach przyjaciół można się czuć bezpiecznie.
Zastanawiała się tylko, czemu zawsze ona..
***
Zapraszam na bloga http://beyondshadowsdramione.blogspot.com/ Jeśli lubicie ta ciemną stronę ^^
notka genialna ! *o* czekam na następną! :D
OdpowiedzUsuń- Czy może mnie pani ukarać za coś, czego nie zrobiłam ? – Zapytała normalnie, aczkolwiek lekko wyzywająco, ale to był jej zwykły ton, za który czasem czepiali się nauczyciele w mugolskiej podstawówce.
OdpowiedzUsuń- To niedorzeczne ! Oczywiście, ze nie mogę !
- Więc NIE ZROBIŁAM pracy domowej.
Ha ha to samo kiedyś zastosowałam u mnie xD :D
Bardzo fajny rozdział.
Pozdrawiam, Cruciatrus
O Bosz dziekuje Ci :** a rozdzial jest cudowny :)) Po prostu boski ale robisz mały bład co jakis czas nie zebym sie tym przejmowała ale jednak inni moga jak piszesz o wiezy (budynku) to pisze sie przez ż a ty piszesz przez rz :** ale i tak cie kocham
OdpowiedzUsuńAHhaahahahahhahahahahahhahaha
OdpowiedzUsuńMuszę komentować? Nie chce mi się ._.
OdpowiedzUsuńDobra skomentuję. Ej to chodziło o to że ona miała wizję czy coś? Co to za koleś był na końcu? XD Syn Voldemorta? XD Ta szkoła robi się nienormalna, kto normalny zamyka ucznia w lochach, i go tam zostawia? XD
OdpowiedzUsuńKomentarz Teddy'iego mnie rozjebał XD
Czekam na następy, love ya ♥
Dziękuję za łaskę. Już wyjaśniam. Tak miała wizję ;D hahha. To ten co chciał je wywalić z wagonu na początku, nie on nie ma syna ._. A kiedy Hogwart był normalny ? ;D <33
OdpowiedzUsuńJak chcesz to możesz być tym Ktosiem. ;D Niedługo dodam, ale nie będzie tak dobra jak twoja. ;c Pisz dalej! Kocham twojego bloga i czekam wciąż na nowy to rozdział. <3
OdpowiedzUsuń