Łzy oczyszczają duszę..i oczy.. Śmiech dodaje blasku oczom..i jest mową duszy..
Anonim
Śniadanie w wielkiej Sali było
niezwykle udane, 20 % dziewczyn czytając obraźliwy bilbord uciekało z płaczem
ze śniadania. A dziewczyny cicho zaśmiewały się z tego przedstawiania, nie
miały jednak czasu gdyż całą niedzielę spędziły w bibliotece szukając zaklęć,
dzięki którym miały wykonać swoje zadania. Ali rzuciła na wybrane skarpetki
czar, dzięki któremu same się czyszczą, coś jak w magicznych pieluchach. Lily
chciała rzucić taki czar na siebie ale niestety nie poskutkowało. Domi z
ciężkim sercem musiała transmutować swoje ubrania na za duże czarne szmaty a
Roxy na ubrania męskie, do tego włosy rozczesała i zaplotła w mocny warkocz.
Również chłopcy musieli się przygotować. Matthew pożyczył kosmetyki i wziął
kilka porad od starszych gryfonek, Lucas wziął się do nauki i zmienił kolor
wszystkich swoich ubrań na różowy. Z kolei Michael poprosił prefekt naczelną o
pomoc z włosami i transmutowaniem butów, bo nie wiedział jak mają wyglądać
obcasy. Tak przygotowani poszli spać.
- Dziewczyny ! Ja tam nie wejdę ! Nie
ma mowy ! – Histeryzowała Roxy. Miała na sobie za duże męskie rzeczy, w których
daleko jej było do ideału i rozczochrane włosy.
- Mi to mówisz ?! Wyglądam jak woźna
tylko mi mopa brak ! – Dodała swoje pięć groszy Domi, która ubrana była w
wiszące czarne rzeczy.
- A moje skarpetki mają się dobrze.. !
– Pokazała im język Ali, no chodźcie !
- Chodźcie.. ! – Powiedziała Lily i
weszła do wielkiej Sali, wzrok wszystkich spoczął na młodych gryfonach, wielka
Sala wypełniła się śmiechem. Ali nic sobie z tego nie robiąc, pocałowała dwóch
drugorocznych gryfonów i trzech krukonów w policzki. A Lily jadła paszteciki.
Czeka ją tydzień samych pasztecików. Po pięciu minutach Wielka Sala się
uspokoiła i zajęła plotkowaniem, głównie na temat dziewczynek oraz tajemniczej,
wielkiej kartki która wisiała poprzedniego dnia przy suficie i obrażała każdego
kto próbował ją odczytać, dowiedziały się od drugoklasistek, że niewiadomo kto
ją zawiesił..
- Gdzie ci chłopcy ? Pożałują.. –
Szepnęła mściwie Roxy. Po chwili w drzwiach wielkiej Sali pokazali się chłopcy,
dziewczyny, tak samo jak reszta, wybuchnęły niepohamowanym śmiechem, Mat miał
na twarzy z tonę podkładu i nieumiejętnie ponakładane kredki, tusze i szminki..
Lucas, miał na sobie różowe tenisówki, różowe spodnie, różową bluzkę, oraz
różową szatę, a pod ręką niósł różową książkę. Mike miał wściekle różowe włosy
i buty na obcasach, co chwilę się potykał, ale dzielnie doszedł do swojego
miejsca. Wśród drwin i śmichów ze strony wielkiej Sali zjedli śniadanie. I
poszli na lekcje.
Właśnie kończyła się transmutacja,
kiedy Domi podniosła rękę.
- Tak, Roven ? – Wysyczała Bulstrode.
- Czy mogłaby pani powtórzyć temat
lekcji ?
- Czy ty sobie żartujesz ?!
- Nie proszę pani, mówię całkowicie
poważnie – Powiedziała Domi, udając poważną minę, chociaż było to trudne gdy
prawie cała klasa śmiała się.
- Za pięć minut koniec lekcji ! Czym
ty się zajmowałaś dziewczyno ?!
- Zastanawiałam się, czy z pani
wielkiego pryszcza wyrośnie druga głowa i czy będzie to zagrożeniem dla ludzkości
– Odparła w pełni spokojnie dziewczynka, cała klasa ryknęła śmiechem, a
Bulstrode zaczerwieniła się, ze wstydu lub wściekłości.
- Wynoś się z klasy !
- Z przyjemnością.. Ale jaki był temat
? – Zapytała Domi i ze śmiechem wyszła z klasy.
Stojąc pod drzwiami próbowała
zahamować śmiech, co wychodziło jej raczej miernie. Po chwili doszły do niej
Ali, Roxy i Lily.
- Nam też nie powtórzyła tematu –
Teraz śmiały się już na całego.
Na piątkowej kolacji było stosunkowo
dużo osób, ktoś rozpuścił plotkę, że będzie zabawa, a znając Hogwart, wiadomo,
że każdy wiedział już o tym w godzinę. Wszyscy w napięciu wyczekiwali czegoś
zabawnego. Po chwili do wielkiej Sali weszła Roxanne, której włosy przypominały
bocianie gniazdo, a za duże męskie rzeczy się za nią ciągnęły, obok niej szła śliczna Alice, która na każdym
śniadaniu całowała chłopaków i lekko przykurzona Lily, ostatnio mało jadła, bo
nie mogła już patrzeć na paszteciki. Piła tylko sok dyniowy. Zdziwieniem było,
że nie szła z nimi Dominique, która chodząc całą dobę za jakimś Puchonem przyprawiła
pół szkoły o ból brzucha ze śmiechu, nie
wiedzieli, że po dzisiejszej kolacji znów będą mieli ten problem, tylko tym
razem potrójny. Gdy trzy pierwszoroczne Gryfonki już się usadziły rozbrzmiała
jakaś piosenka, nie była to piosenka magiczna, więc wszyscy wyczekiwali co się
stanie. Do Wielkiej Sali wbiegła Domi i w stroju woźnej, który nosiła już od
tygodnia zaczęła tańczyć, w każdym razie chyba miała taki zamiar, wymachiwała
rękami i nogami w rytm muzyki do końca utworu. Gdy skończyła grać muzyka
wszyscy obecni patrzyli zszokowani jak ruda dziewczynka siada do stołu, lecz
gdy zdziwienie minęło wszyscy zaczęli się śmiać jak opętani. Po jakiś 10
minutach gdy wszystko wróciło do normy, do Sali wszedł uśmiechnięty Lucas, po
raz pierwszy od tygodnia bez książki w ręku. Po nim do Sali wkroczył jego brat,
który postawił dziś na wściekle niebieski makijaż, miał w ręku małą gitarkę,
zamiast usiądź na miejsce podszedł do stołu nauczycielskiego, uklęknął
naprzeciwko Hagrida na jedno kolano i nieumiejętnie szarpiąc struny zaczął
fałszować..
Hagridzie mój kochanyyyy,
Jakem ja narwanyyyy..
Twe lico jak u Agatyyyyy..
Tyś jest tak włochatyyyy… Ach.
Jesteś sensem mego życiaaaaa,
Jak sok do piciaaaaa..
Nie odrzucaj mnie proszęęęęę..
Odrzuceń nie znoszęęęęę…
Hagridzie kochanyyyyy..
Pójdziesz ze mną w tanyyyy.. ?
Tym razem ludzie nie czekali, wybuchli
śmiechem gdy tylko skończył, z kolei Hagrid zalał się łzami i nieskładnie
tłumaczył, że ma inne poglądy na świat, co chwila wplatając coś o pszczółkach i
żuczkach.
Gdy już wszystko ucichło do Sali wszedł
Michael, ciągle miał różowe włosy i obcasy na nogach. Chodem rasowej kaczki
podszedł do stołu nauczycielskiego i podał dla Bulstrode czarną różę, pochylił
głowę i jak prawdziwy poeta zaczął mówić :
- Na górze transmutacja,
Na dole smoki,
Ja Ciebie kocham,
Darujesz wyskoki ?
Ja Ciebie kocham do Ciebie szlocham..
Czy będziesz mą ? – Dla efektu zrobił
oczka zranionego jednorożca i bardzo przekonująco drżała mu dolna warga. Bulstrode
uśmiechnęła się słodko, co wyglądało okropnie, i wylała mu na głowę sok
dyniowy. Usatysfakcjonowany chłopiec, poszedł do swojego stołu udając płacz. Teraz
śmiali się już wszyscy, nawet McGonagall. Pierwszoroczni Gryfoni zjedli kolację
i już chcieli wychodzić kiedy podszedł do nich profesor Jerom
- Wszyscy pierwszoroczni Gryfoni do
mojego gabinetu ! – wyszeptał groźnym i złowieszczym tonem, poczym wyszedł z
Sali. Ze spuszczonymi głowami udali się
za zezłoszczonym profesorem do jego gabinetu, tylko Mike miał problemy,
ponieważ buty ciągle mu się wykręcały. Gdy
wszyscy wreszcie doszli go gabinetu opiekuna i ustawili się w równym
rządku ze spuszczonymi głowami, profesor usiadł wygodnie i zaczął swój wykład.
- Nie uczę w tej szkole długo, sam się
tu nie uczyłem. Macie tą możliwość, oraz jesteście w moim domu i co z siebie
robicie ?! Jak wy ( tu pomińmy piętnastominutowy monolog o godnym noszeniu się
i szacunku do własnego ciała ). Zastanawia mnie jedno ! Czemu to zrobiliście ?
Chłopcy ? Może ty Michael ? – Chłopiec popatrzył na nauczyciela i próbował coś
wymyślić, ale profesor powiedział – Głupi zakład ?! I jak mogłyście pójść do dormitorium chłopców w
nocy !? Gryffindor traci 5 pkt. Za każde z was, chłopcy wyjdźcie. A wy
zostajecie, coś mi śmierdzi wami przy niedzielnym bilbordzie, do tego złe zachowanie na
Transmutacji, klej na krzesłach Ślizgonów i parę innych wyskoków.
- To nie my ! Czy wszystko co w tej
szkole jest złe, pójdzie na cztery biedne, pierwszoroczne Gryfonki ?! – Roxanne
próbowała się bronić.
- Nie będę wam przytaczał co było
napisane dla mnie na tym bilbordzie, ale wcale nie świecę aurą jak paląca się
choinka, ani nie mam łagodności sklątki.. E, nie ważne. Roxanne..?
- Tak prof..fesorze ? – Popatrzyła w
oczy dla profesora, zająknęła się i złapała za głowę – Pan jest gorszy od
bazyliszka !
- Tak myślałem, jednak wszystko wasza
wina.. Szlaban w izbie pamięci z woźną Bertą…
Proszę oddać mi różdżki ! –
Zaskrzeczała Berta, przyglądając się dziewczynkom z niepohamowaną satysfakcją.
Niechętnie oddały jej swoją własność.
- I tak nie będziesz miała z nich
pożytku – Zadrwiła pod nosem Roxanne.
- Coś ty powiedziała smarkulo ?! –
Wrzasnęła woźna kipiąc złością – Skąd. Ty. To. Wiesz ?!
- Powiedziały mi leśne elfy, Wiesz ?
- Ty nędzna mała..!
-
Nie masz prawa mnie wyzywać ty
czarodziejski marginesie ! Takich jak ty powinno się od razu zabić, tak jak to
zrobiłaś ze swoimi mężami ! – Wrzasnęła jej w twarz Roxy. Dziewczyny stały
oniemiałe, a w oczach kobiety dało się zauważyć groźny błysk, powoli podeszła
do Roxy i wypowiedziała jej w twarz słowa, które dziewczyny ledwo usłyszały
- Może masz rację smarkulo, ale przed
śmiercią muszę coś zrobić, szkoda, że nie mogę cię torturować.. – Przycisnęła
jej różdżkę w miejscu gdzie powinno być serce – Avada Kedavra
Rozbłysło zielone mroczne światło,
przytłumione przez sylwetkę dziewczyny, jej oczy stały się puste a twarz zastygła
w martwym przerażeniu, upadła na kamienną posadzkę z cichym dźwiękiem. Wszystko
pociemniało, lampy przygasły i dało się słyszeć przerażony krzyk Lilyanne i
szyderczy śmiech woźnej, dzierżącej w dłoni różdżkę. A Roxanne leżała tam,
patrząc swoimi wielkimi przerażonymi oczami w przestrzeń, ale one były puste,
zasnute lekką mgiełką.. Wcale nie wyglądało to jakby spała, wyglądało to
przerażająco. Z każdą sekundą ciało dziewczyny stawało się bardziej blade i
bardziej odznaczało się przy jej ciemnych, rozczochranych włosach, nawet w
rzeczach chłopaka wyglądała tak delikatnie i krucho, chociaż może to właśnie
dlatego. Obok niej dużo głośniej upadła Berta, jej przerażający śmiech zamienił
się w krzyk bólu i pozbawiona życia leżała obok Roxanne tworząc kontrast. Ona
taka wielka, a dziewczynka mała i krucha. Lily podbiegła do Roxy i mocząc łzami
jej twarz, szarpała ją, żeby się obudzała, wrzeszczała i płakała.. Domi stała w
martwym szoku patrząc na pozbawioną życia przyjaciółkę, oraz obwiniając się w
duchu. Nie zauważyła nawet strużek słonej wody płynącej po jej rumianych
policzkach. Z kolei Alice straciła przytomność, była już tylko ciemność..
Jak mogłaś jak mogłaś to zrobić Roxe ty niedobra
OdpowiedzUsuńja tu się tarzam z ody dla Hagrida a ty tu takie coś
Obrażony TEDDY
*hejt * nie powiem nic więcej na ten temat
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuńSwietne ! spadlam z krzesla jak czytalam ode serio! ale jak moglas ja zabic :(((((((((
OdpowiedzUsuń