sobota, 3 listopada 2012

1. Dziwny list.



Niepewność jest jak sól. Żadna potrawa bez niej nie nadaje się do zjedzenia, ale wyobraźmy sobie, że mielibyśmy się żywić wyłącznie solą..
Joanna Chmielewska, Jak wytrzymać z mężczyzną

Letnie, poranne promienie słońca wlały się do małego ale urokliwego pokoiku w domku znajdującym się w okolicach Londynu. Wspomniany pokój nie był duży, ściany w nim były koloru dojrzalej pomarańczy, w rogu stało biurko a obok szafa wykonana z ciemnego drewna, na dywaniku w środku pokoju stało łóżko a na nim spała mała rudowłosa dziewczynka, którą zaczynały budzić owe promienie. Otworzyła zaspane oczy i uśmiechnęła się szeroko „mam jedenaście lat ” pomyślała dumna. Jej krótkie życie nie było najlepsze, ale pomimo to nigdy z jej twarzy nie schodził uśmiech. Mieszkała w małym domku razem ze swoją babcią, jej rodzice umarli gdy była malutka. Nie pamięta ich, chociaż czasem śni o szyderczym śmiechu i czarnej tkaninie, jakby to była masa ludzi, jakieś zielone promienie oraz wręcz czuje ból, zwykle wtedy budzi się z krzykiem, a babcia ją uspokaja. Nie miała przyjaciół, zawsze była tą inną, tą dziwną. Nie przeszkadzało jej to ale było dołujące. Miała tylko babcię i nikogo więcej. Dzieci z sąsiedztwa nie chciały mieć z nią nic wspólnego od pewnego incydentu.

Rudowłosa ośmiolatka bawiła się z innymi dziećmi piłką, młodsze dzieci biegały śmiały się.. Akurat starsi chłopcy złapali piłkę, droczyli się z dzieciakami i nie chcieli jej oddać. Dominique, bo tak miała na imię dziewczynka zdenerwowała się, skupiła całą swoją uwagą na wyśmiewającym ją chłopaku, który trzymał piłkę i nagle ona pękła. Dzieci nie wiedziały co się dzieje, więc wszystko złożyły na najmłodszą Domi, wyśmiały ja od dziwadeł i odtąd wszystko co złe na świecie było zrzucane na zawsze uśmiechniętą rudowłosą dziewczynkę, tak bardzo ukrywającą się za uśmiechem, cicho pragnącą akceptacji.. 

Z czasem przyzwyczaiła się i kochała swój mały świat, nie chciała w nim fałszywych ludzi i innych intruzów. W związku ze swoją samotnością nie liczyła na prezenty, wiedziała, że babcia bardzo ją kocha, ale nie ma pieniędzy, żeby kupować jej najnowsze nowinki techniczne, z drugiej strony jedenastolatka nawet ich nie chciała, wspaniale czuła się sama ze sobą. Wstała i podeszła do szafy, chciała dziś wyglądać wyjątkowo, nie pomagał jej fakt, że nie miała wiele rzeczy, miała kilka bluz i sweterków, dużo sukienek i spódniczek, bluzeczek i spodenek, wszystko mieściło jej się w jednej niedużej szafie, nie były to jakieś nowe czy super modne rzeczy, tylko zwykłe wygodne.  Wybrała zieloną bluzkę na ramiączkach i granatową spódniczkę. W łazience wykonała poranną toaletę, przebrała się i spojrzała w lustro, zobaczyła tam dziewczynkę, z bladą rozświetloną cerą, dużymi szaro-niebieskimi, błyszczącymi oczami, które okalały gęste rzęsy, prostym lekko zadartym, małym noskiem i długimi rudymi włosami, które się lekko falowały, w zależności od pogody, były proste jak było sucho i kręciły się pod wpływem wilgoci. Uśmiechnęła się do siebie, uważała się za przeciętną, chociaż była o wiele ładniejsza od wszystkich swoich rówieśniczek i nie tylko. Jej typ urody był unikatowy i coś w niej jakby przyciągało, a zwłaszcza gdy była pewna swojego wyglądu. 
- Dominique, śniadanie ! – Usłyszała głos swojej babci, jeszcze raz w lustrze oceniła swój wygląd, uśmiechnęła się do swojego odbicia i zbiegła schodkami na dół.
- Cześć babciu, co na śniadanie ?
- Witaj kochanie, dzisiaj specjalnie dla ciebie urodzinowe śniadanko – Domi uśmiechnęła się szeroko. Po chwili jej babcia postawiła przed nią talerz pełen naleśników z dżemem. Zjadła wszystkie ze smakiem i czekała aż jej babcia też skończy. Po chwili usłyszała –Mam dla ciebie prezent..
- Babciu, wiesz, że nie trzeba, wystarczy, że jesteś.
- Proszę kochanie i bez dyskusji – kobieta w żartach pogroziła jej palcem i wręczyła małe pudełeczko – To jest naszyjnik, który miałaś na szyi w dniu kiedy odeszli twoi rodzice, teraz jest twój, zaopiekuj się nim dobrze.
Dominique uśmiechnęła się i popatrzyła w okno, owiał ją lekki, letni wiaterek wpadający do pomieszczenia. Wiedziała, że babcia coś ukrywa ale nie chciała nalegać, wiedziała, że jeżeli babcia będzie chciała to wyjaśni jej wszystko, jaj rozmyślania przerwał ptak, dokładnie sowa, która leciała wprost na nią, przez otwarte okno. Ptak wleciał do pomieszczenia i usiadł na sole wyrzucając na stół list który miała w dziobku. Popatrzyła jeszcze na dziewczynkę badawczym wzrokiem i poleciała, tam skąd wróciła. Domi i jej babcia patrzyły w zdziwieniu na kopertę leżącą na stole. Przecież sowy nie przynoszą listów, od tego jest listonosz. Czy to jakiś żart ?! Popatrzyła na przesyłkę. Napisane na niej zielonym atramentem było:

Panna Dominique Roven
Realy Street 50, pokój na piętrze, Londyn

Domi zdziwiona podniosła przesyłkę, na odwrocie widniała starodawna pieczęć, a na niej jakiś dziwny herb. – Coś tu nie gra, normalne listy nie są tak adresowane, może to żart – pomyślała dziewczynka, spojrzała badawczo na zadziwioną babcię i wykluczyła ją z kręgu podejrzanych. Po kolejnych pięciu minutach ciszy postanowiła zobaczyć co jest w środku, drżącymi rękami przełamała pieczęć i wyjęła jedną z kartek głosiła ona:

Szanowna Panno Roven
Informujemy, że z dniem 1 Września ma Pani możliwość rozpocząć naukę w Szkole Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. Ponieważ pani opiekunka jest mugolem, najprawdopodobniej nie wie pani o świecie magii, ktoś zjawi się u Pani nazajutrz ok. godz. 10:00 ,by pomóc w szkolnych zakupach i wyjaśnić szczegóły.
Dyrektor Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie
Bohaterka wojenna, zdobywczyni orderu Melrlina I klasy
Minerwa McGonnagall

Dziewczynka miała mieszane odczucia, ale postanowiła zobaczyć co znajduje się na drugiej kartce, miała cichą nadzieję, że nie są to słowa drwiny iż dała się nabrać. Podświadomie podsunęła przeczytaną kartkę swojej babci, a sama wyjęła kolejną również napisaną zielonym atramentem:

„UMUNDUROWANIE:
Studenci pierwszego roku muszą mieć:
1. Trzy komplety szat roboczych (czarnych)
2. Jedną zwykłą spiczastą tiarę dzienną (czarną)
3. Jedną zwykłą parę rękawic ochronnych (ze smoczej skóry lub podobnego rodzaju.)
4. Jeden płaszcz zimowy (czarny, zapinki srebrne)
UWAGA: Wszystkie stroje uczniów powinny być zaopatrzone w naszywki z imieniem.
PODRĘCZNIKI:
Wszyscy studenci powinni posiadać po jednym egzemplarzu następujących dzieł:
1. Standardowa księga zaklęć (stopień I) Mirandy Goshawk
2. Dzieje magii Bathildy Bagshot
3. Teoria magii Adalberta Wafflinga
4. Wprowadzenie do transmutacji (dla początkujących) Emerica Switcha
5. Tysiące magicznych ziół i grzybów Phyliddy Spore
6. Magiczne wzory i napoje Arseniusa Jiggera
7. Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć Newta Scamandera
Ciemne moce: poradnik samoobrony Quentina Trimble`a
POZOSTAŁE WYPOSAŻENIE:
1. 1 różdżka
2. 1kociołek (cynowy, rozmiar 2)
3. 1 zestaw szklanych lub kryształowych fiolek.
4. 1 telesko
5. 1miedziana waga z odważnikami
Studenci mogą także mieć jedną sowę, ALBO jednego kota, ALBO jedną ropuchę.
PRZYPOMINA SIĘ RODZICOM, ŻE STUDENTOM PIERWSZYCH LAT NIE ZEZWALA SIĘ NA POSIADANIE WŁASNYCH MIOTEŁ.”

Sowy, miotły.. I co jeszcze ? To się nie trzyma kupy – gorączkowo myślała dziewczynka. No nic wystarczy czekać do jutra i zobaczyć co się będzie działo. Westchnęła i odłożyła kartkę na stół. Poniosła wzrok i napotkała spojrzenie szarych oczu.
- Co o tym myślisz Domi ?
- Nie wiem, myślę, że jutro się wszystko wyjaśni – dziewczynka uniosła wargi w czymś na kształt uśmiechu, żeby uspokoić jedyną jej bliską osobę. Była bardzo poważna i rozsądna jak na swój wiek – Chyba pójdę na spacer.
- Dobrze, tylko wróć proszę na obiad. Ja upiekę na jutro jakieś ciasto. Ach, uwielbiam gości – rozmarzyła się babcia. Rudowłosa nie zamierzała jej zdradzać, ze obawia się, ze to jakiś żart, zawsze sama może zjeść ciasto. Już w pogodniejszym nastroju wyszła z domku, przeszła przez malowniczy kwiecisty ogródek i skierowała się w stronę swojego azylu. Na jej nieszczęście spotkała po drodze Lucy, dziewczynę w jej wieku która jej nie znosiła. Chodziły do jednej klasy, Lucy była typową Barbie, długie blond włosy, twarz z mnóstwem makijażu.. Zawsze ubrana w skąpe, modne i drogie rzeczy chciała być lepsza od Domi, na którą chłopacy patrzyli maślanymi oczami nawet bez kusych strojów, jakie nosiła Lucy. Głównie przez tą diwę, której nikt nie chciał wchodzić w drogę, Domi nie miała z kim porozmawiać, groziło to wykluczeniem towarzyskim i szantażowaniem czy nawet pobiciem.. 
- Witam szanowne dziwadło, jeszcze cie w cyrku nie zamknęli ? – zapytała drwiącym głosem. Domi ostentacyjnie ją zignorowała i poszła dalej, Nie pokazując jak te słowa bardzo ja ranią. Doszła aż nad rzekę, gdzie wdrapała się na wierzbę, tam była jej kryjówka przed światem, tam mogła w spokoju pomyśleć i wszystko przeanalizować. Jeśli to prawda, to znaczy, że.. No właśnie co to znaczy ? Nie chciała wyjechać do jakiejś szkoły i zostawić babci, ale z drugiej strony nie chciała żeby jej szansa się zmarnowała. Nie wiedziała co robić, musi poczekać – jej postanowienie. Posiedziała nad rzeką z godzinę i z uśmiechem skierowała się do domu żeby zdążyć na obiad. Jutro się wszystko wyjaśni, pomyślała zasiadając do stołu.

4 komentarze:

  1. Omg ! Ten rozdzial jest swietny! nwm co jeszce napisac nie mam zastrzezen jak dotad :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Weeeź ! Ty jesteś klopsie nudna <3 To jest świetne :3
    Usuń mi zaraz tą weryfikację obrazkową -.-

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiem, ze jestem nudna pulpecie ! <3 Nie ! Nie wiem jak XD

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten rozdział jest booski. Idę czytać reszte. ;*

    OdpowiedzUsuń